Zamachy są nieuniknione
W tej sytuacji Valls woli pozbawić Francuzów złudzeń, przyzwyczaić ich do myśli, że kolejne zamachy są w zasadzie nieuniknione.
– To będzie walka rozłożona na całe pokolenie – przekonuje premier. – Terroryści chcą zniszczyć naszą tożsamość, uniemożliwić nam korzystanie z samolotów, napicie się kawy na tarasie kafejki.
Pesymistyczne nastroje udzielają się ogółowi społeczeństwa. Sondaż France Inter pokazuje, że walka z dżihadem jest dla 75 proc. Francuzów czołowym tematem kampanii przed wyborami prezydenckimi 2017 r. To już prawie tyle samo, ile liczy tradycyjnie najważniejszy punkt dla wyborców, czyli przeciwdziałanie bezrobociu (77 proc.).
We wtorek, kilka godzin po zamachach w Brukseli, Senat zatwierdził wpisanie do francuskiej konstytucji stanu wyjątkowego, choć z założeniem, że musi być przedłużany co trzy miesiące (a nie cztery, jak proponował rząd) i z większą kontrolą parlamentu.
Jest niemal przesądzone, że po upływie najbliższego terminu 26 maja nadzwyczajne przepisy zostaną po raz kolejny przedłużone. Pozwalają one m.in. na przeprowadzenie rewizji i zatrzymanie podejrzanych o terroryzm bez nakazu sądowego. To także na ich podstawie przeprowadzone są drobiazgowe kontrole przy wejściu do budynków użyteczności publicznej, sklepów, dworców kolejowych. Ale aż 79 proc. Francuzów aprobuje takie uciążliwości.
Francuscy politycy nie są jednak do końca zgodni, jak daleko powinna sięgać walka z terroryzmem. Zapowiedziana zaraz po zamachach w Paryżu przez prezydenta Francois Hollande'a inicjatywa pozbawienia francuskiego obywatelstwa terrorystów została we wtorek rozmyta przez Senat. Przeciw pierwotnemu pomysłowi opowiedziało się 176 senatorów z partii lewicowych i ekologicznych (131 senatorów prawicy było za). Według nowego rozwiązania stracić obywatelstwo mają wyłącznie ci terroryści, którzy są równocześnie obywatelami innego kraju.