Szkoły w niewielkich Bobach i Moniakach, Szczawach, Zawidzu, Zembrowie i Zdziechowie, ale także w Ustce – z końcem roku szkolnego zostaną najprawdopodobniej zamknięte. Samorządowcy podejmują już uchwały w tej sprawie, choć mają na to czas do końca lutego. Powód jest jeden – brak środków. Subwencja oświatowa jest naliczana na ucznia, a demografii nie da się oszukać. W gminach rodzi się za mało dzieci, żeby opłacało się utrzymywać dla nich placówki. Nie pomoże obiecane przez MEN zwiększenie subwencji oświatowej dla najmniejszych szkół.
Kropla w morzu potrzeb
– Dodatkowe pieniądze w sumie starczyłyby na połowę wynagrodzenia dla jednego nauczyciela dyplomowanego. To kropla w morzu potrzeb – tłumaczy Paweł Dąbrowski, burmistrz gminy Urzędów, która prowadzi m.in. szkołę w Bobach i Moniakach.
Czytaj także: Co należy się rodzicom, gdy szkoła jest zamknięta
Jesienią Ministerstwo Edukacji zmieniło zasady podziału subwencji oświatowej, którą przekazuje samorządom. Znowelizowane rozporządzenie uwzględnia sytuację finansową samorządów w powiązaniu z liczebnością klas w szkołach podstawowych. Na nieco większe wsparcie mogą liczyć teraz te gminy, które prowadzą placówki, w których średnia uczniów w oddziale nie przekracza 18.
Podstawówki, które samorządy chcą zamknąć, to właśnie te najmniejsze. W szkole w Szczawach jest 54 dzieci, czyli 5–6 w klasie. Do podstawówki w Bobach chodzi 67 uczniów, w Zdziechowie sześciu (to szkoła filiarna), a w Zembrowie – 70.