Gdyby ustawa o sieci szpitali miała wejść w kształcie, w jakim przedstawił ją resort zdrowia, stołeczny Szpital Wolski znalazłby się na jej pierwszym poziomie i miałby gwarancję finansowania tylko dwóch oddziałów – interny i chirurgii ogólnej. I w krótkim czasie popadłby w gigantyczne długi, bo obydwie te dziedziny są deficytowe. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci za nie znacznie poniżej kosztów udzielania świadczeń.
Mimo dużego oddziału elektroterapii i kardiologii inwazyjnej oraz neurologii z oddziałem udarowym nie miałby szans na drugi poziom sieci. A jedna z nielicznych na Mazowszu geriatrii, niewymieniona na żadnym z poziomów, musiałaby się utrzymywać z działalności komercyjnej. Najpewniej jednak szpital ogłosiłby upadłość, bo nawet jeśli wywalczyłby kontrakt na oddziały nieujęte na pierwszym poziomie sieci (interna, chirurgia, ginekologia, pediatria i neonatologia), to jego wysokość mogłaby nie gwarantować przetrwania.
– Może się okazać, że po przyznaniu szpitalom ryczałtów środki na kontraktowanie świadczeń będą niewielkie – zauważa dr Marek Balicki, były wieloletni dyrektor Szpitala Wolskiego i minister zdrowia w rządzie SLD.
I pyta o ratio legis ustawy, która jego zdaniem doprowadzi do zadłużenia szpitali i niepokojów społecznych.
– Uważam, że konsultacje projektu powinny zostać wydłużone, a sama jego koncepcja – gruntownie przemyślana – mówi.