W środę wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, który jest jedną z kluczowych postaci przygotowujących wybory prezydenckie, stwierdził w TVN 24, że Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych rozpoczęła druk kart wyborczych, mimo że Senat nie zajął się jeszcze ustawą wprowadzającą powszechne głosowanie korespondencyjne, które ma być zorganizowane 10 maja. Politycy Koalicji Obywatelskiej odpowiedzieli złożeniem do prokuratury zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa oraz zapowiedzią, że wybory przeprowadzone poprzez nielegalnie wydrukowane i wysłane karty wyborcze będą same w sobie nielegalne. Równolegle toczy się polityczna rozgrywka o to, by zablokować wybory. Najważniejsze politycznie są w niej kolejne rundy rozmów między Jarosławem Gowinem a opozycją. W czwartek ma się odbyć spotkanie z liderami PSL, zaplanowana jest też kolejna runda rozmów z Platformą. Od ich wyniku zależny jest plan, który zostanie wykonany w Senacie.
Na stole są nadal dwa scenariusze. Pierwszy – o którym na łamach „Rzeczpospolitej” mówił już szef Klubu Parlamentarnego Lewicy Krzysztof Gawkowski – zakłada, że Senat w całości odrzuci nowelizację kodeksu wyborczego, co postawi Sejm przed prostym wyborem: przyjąć senackie weto lub nie.
Przeczytaj także: Gowin: Mam ofertę kompromisową - wybory korespondencyjne w sierpniu
Drugi scenariusz to – używając języka Platformy Obywatelskiej – „kompleksowe” poprawki do nowelizacji, uwzględniające ustalenia z Jarosławem Gowinem i ustalenia między samą opozycją. To drugi sposób opozycji na zablokowanie wyborów. W tym drugim wypadku na biurko prezydenta Andrzeja Dudy trafiłaby zmodyfikowana ustawa. Przyjęcie jednego lub drugiego scenariusza zależy zarówno od rozmów z Jarosławem Gowinem, jak i rozmów w samej opozycji. Decyzja w Senacie musi zapaść jednogłośnie. W grze są różne ustępstwa w ramach kontrolującej Senat większości – twierdzi nasz dobrze poinformowany rozmówca z opozycji, który jednocześnie zastrzega, że jest za wcześnie, by wyrokować o powodzeniu.