Wtorkowe, sześciogodzinne spotkanie Putina z Erdoganem dotyczyło operacji "Źródło pokoju" prowadzonej przez Turcję w Syrii od kilkunastu dni. Działania Turcji wymierzone są w bojowników kurdyjskich Powszechnych Jednostek Ochrony (YPG), których Turcja uważa za terrorystów. YPG były sojusznikiem USA w walce z dżihadystami z Daesh.
W wyniku porozumienia zawartego przez Putina z Erdoganem od 23 października na granicy Syrii z Turcją pojawi się rosyjska żandarmeria wojskowa i syryjska straż graniczna, które będą monitorować czy kurdyjscy bojownicy wycofali się z tworzonej przez Turcję, 30-kilometrowej, strefy bezpieczeństwa. W strefie bezpieczeństwa mają też pojawić się rosyjsko-tureckie patrole.
Siły kurdyjskie, które wcześniej kontrolowały prawie jedną trzecią Syrii, straciły niemal całe terytorium o po tym, jak Turcja zapewniła sobie prawo do pozostania na obszarze, który był głównym celem dwutygodniowej ofensywy.
Wczorajsze porozumienie nakłada na kurdyjską milicję obowiązek wycofania się o 30 kilometrów na całej długości granicy, czyli około 440 kilometrach. Zmusza to Kurdów do opuszczenia niektórych kluczowych miast.
Agencja TASS poinformowała, że rosyjskie siły przekroczyły dziś rzekę Eufrat i zmierzają na północ. W kontrolowanym przez Kurdów mieście Al-Kamiszli, wyłączonym z porozumienia, setki osób protestowało dziś przeciwko umowie. Ich zdaniem oznacza to czystki etniczne i ludobójstwo.