Ja nie mam problemu z tym, aby nie promować siebie, tylko miasto. Faktycznie wielu samorządowców robi inaczej, mając przeświadczenie, że miasto to oni. Ja np. jestem zwolennikiem miejskich portali, których głównym celem powinna być promocja nie prezydenta i jego działań, ale właśnie samego miasta. Gazety miejskie i różnego rodzaju podobne działania są słabą promocją miasta. Mamy w Przemyślu podpisane umowy z jakimiś dziwnymi z punktu widzenia mieszkańca tworami, a nie mamy wpływu na promocję miasta. Wydawane są na to pieniądze, a teraz dużo większy zasięg i większe możliwości promocji dają kampanie internetowe. To nie jest wykorzystywane i, mówiąc kolokwialnie, w naszym mieście leży. Dziesiątki czy setki tysięcy idą na druk jakichś materiałów, które trafiają do mieszkańców, a nie do potencjalnych turystów. To musi się zmienić. Chcę przemodelować całe biuro promocji. W mojej ocenie, ale też w ocenie moich radnych, to, co jest teraz, nie wystarcza. Zwłaszcza jeśli Przemyśl ma uchodzić za miasto turystyczne.
Mówił pan, że Przemyśl nie wykorzystał szansy, jaką daje UE. Ale wykorzystanie środków było na dość wysokim poziomie.
Jeśli chodzi o środki unijne, to powiem tak: wskaźnikowo faktycznie nie wygląda to źle. Jeżeli mówimy o konkretnych kwotach, to rzeczywiście tak jest. Inwestycje, które powstawały, nie były jednak przemyślane pod kątem długofalowego oddziaływania. Można się chwalić, że wydaliśmy te 150 mln i jesteśmy liderem w pozyskiwaniu środków unijnych, ale 95 proc. z tych inwestycji to były inwestycje drogowe. Oczywiście są one potrzebne, ale nie są skomercjalizowane w taki sposób, aby coś za tym dalej szło. Drogi, place zabaw, boiska nie budują nam PKB. Uzbrojono teren inwestycyjny, ale nie ma na nim inwestorów. Tak to wygląda. Z takimi problemami miasto się teraz boryka. To jest problem numer jeden – brak rozwoju gospodarczego i pomysłu na to, do jakiej grupy przedsiębiorców, do jakich branż miasto kieruje swoją ofertę.
Inne miasta w regionie chyba lepiej sobie z tym radzą.
Tak, np. Rzeszów jest miastem pozycjonującym się jako „dolina lotnicza", to jest miasto akademickie, rozwija się w nim branża medyczna. Co do Przemyśla, to dużo trudniej jest określić wiodącą dla rozwoju branżę. Próbujemy pozycjonować się na miasto turystyczne, a na promocję wydajemy 40 tys. zł. To niewystarczające działania. Musimy jasno określić branżę, do której kierujemy swoją ofertę, np. branża transportowa czy logistyczna; mamy ku temu warunki.
Jak pan chce walczyć z depopulacją Przemyśla?