W sprawie węgla Polska nadal płynie pod prąd

Krajowe koncerny energetyczne zostały po raz kolejny zmuszone do finansowania rządowych obietnic. Regulator rynku energii domaga się wyjaśnień, a z ust analityków słyszymy: to niewiarygodne.

Aktualizacja: 12.12.2018 05:13 Publikacja: 11.12.2018 20:00

W sprawie węgla Polska nadal płynie pod prąd

Foto: Fotorzepa, Robert Wójcik

Pojawiająca się możliwość oszczędności wskazuje, że przedsiębiorstwa energetyczne powinny ponownie przeanalizować i skorygować wnioski taryfowe – poinformował Urząd Regulacji Energetyki (URE) w reakcji na zapowiedź ministra energii wyciśnięcia z firm energetycznych 1 mld zł oszczędności. Pieniądze te mają popłynąć do specjalnego funduszu, z którego wypłacane będą rekompensaty za drożejącą energię.

Przeczytaj też felieton Roberta Gwiazdowskiego: Gruszki na wierzbie energetycznej

Skąd oszczędności?

Przypomnijmy, że firmy energetyczne wnioskowały średnio o 30-procentowe podwyżki cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych. Minister energii zapowiedział jednak, że wprowadzi rekompensaty zarówno dla klientów indywidualnych, jak i małych i średnich firm. Finansowane mają być one ze specjalnego funduszu, zasilanego środkami z budżetu państwa i wpłatami od firm energetycznych. Zapowiedź miliardowych oszczędności w energetyce dała do myślenia prezesowi URE. Zażądał od dystrybutorów oraz sprzedawców energii szczegółowych informacji na temat możliwych oszczędności i wezwał do korekty wniosków taryfowych. Ma zwrócić się także do ministra energii o przekazanie danych, które pozwoliły mu na oszacowanie oszczędności w spółkach energetycznych na około 1 mld zł.

To kwota o tyle zaskakująca, że analitycy nie widzą już większych możliwości cięcia kosztów w branży energetycznej. W nieoficjalnych rozmowach eksperci przyznają, że to, co dzieje się obecnie w kwestii cen energii, jest niewiarygodne.

– Dziś materializuje się negatywny scenariusz dla grup energetycznych. Najpierw mamy zapowiedź ministra o zaangażowaniu firm energetycznych w finansowanie rekompensat, ze wspomnieniem konkretnej kwoty 1 mld zł z hipotetycznych oszczędności spółek, a następnie wezwanie regulatora rynku do korekty wniosków taryfowych z uwagi na oszczędności sugerowane przez ministra. Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób energetyka w ciągu kilku miesięcy pozyska ten 1 mld zł – podkreśla Paweł Puchalski, analityk Santander BM. W jego ocenie jedynym obszarem do cięcia kosztów w tej branży jest zatrudnienie. – Moim zdaniem tylko istotne zmniejszenie liczby pracowników mogłoby dać taki efekt, ale w okresie przedwyborczym wydaje się to mało prawdopodobne – kwituje Puchalski. Zwraca też uwagę na inną możliwość – spółki energetyczne, które kontrolują największego producenta węgla, Polską Grupę Górniczą, mogłyby zawalczyć o obniżenie cen węgla. – Co również dałoby wymierne oszczędności dla energetyki i wymarzony przez ministra energii spadek cen energii elektrycznej – twierdzi Puchalski.

Krytycznie zaangażowanie energetyki w finansowanie rekompensat ocenia też Robert Maj, analityk Ipopemy Securities. – Spółki powinny kierować się interesem ekonomicznym i kodeksem handlowym, a nie rabatować w nieuzasadniony sposób swoich klientów. Ustawy jeszcze nie ma, a firmy już od stycznia będą musiały uwzględniać rabaty na rachunkach. Będzie się to wiązało ze zmianą systemów obsługi klienta, co oznacza dodatkowe koszty IT dla firm – zauważa Maj.

On również nie widzi większych szans na osiągnięcie zapowiadanych oszczędności. Zauważa, że firmy energetyczne po wejściu na giełdę zrealizowały już programy dobrowolnych odejść i wdrożyły wspólne zakupy w ramach swoich grup. – Niewątpliwie wciąż jest jeszcze miejsce na pewne oszczędności, np. w sferze zatrudnienia, które rosło w ostatnim czasie. Najgorszym scenariuszem byłoby, gdyby spółki ten zapowiadany 1 mld zł, który ma popłynąć na nowy fundusz, wycisnęły ze swoich zysków, obniżając tym samym swoją rentowność – kwituje Maj.

Wbrew trendom

Rosnące ceny energii to przede wszystkim efekt drożejącego węgla i kosztów emisji CO2. Polska energetyka jest obecnie w 80 proc. oparta na węglu – kamiennym i brunatnym. Udział ten ma spadać, ale Ministerstwo Energii nie przewiduje całkowitej rezygnacji ze spalania czarnego paliwa. Przyszłość polskiego węgla jest zresztą nieustającym tematem dyskusji w ramach trwającego właśnie globalnego szczytu klimatycznego w Katowicach. Dyskusje te Grzegorz Tobiszowski, wiceminister energii, podsumował we wtorek w ten sposób: – Patrząc na przekazy medialne, nie jesteśmy trendy, ale to zdrowe ryby płyną pod prąd.

Tobiszowski przekonywał, że dzięki wykorzystaniu własnych zasobów Polska znajduje się w unijnej czołówce pod względem uniezależnienia się od importu węgla i energii. – Celem jest, by zapotrzebowanie na węgiel było pokryte przede wszystkim z krajowych zasobów. W ostatnim okresie pojawił się duży import tego surowca, ale to pokazuje, że w Polsce jest rynek na węgiel kamienny. To też konsekwencja restrukturyzacji sektora górniczego, po której kopalnie dopiero zaczynają odbudowywać swoje moce – zaznaczył Tobiszowski.

Od stycznia do września import węgla do Polski przekroczył już 14 mln ton – wynika z danych Eurostatu. To o 72 proc. więcej niż w tym samym okresie 2017 r., kiedy to do naszego kraju wpłynęło niespełna 8,2 mln ton czarnego paliwa. To także więcej, niż Polska sprowadziła w całym minionym roku. Zdecydowana większość importu pochodzi z Rosji.

– Nie stanowi to zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego, bo nie uzależniamy się od węgla z Rosji. Jeśli z jakichś względów Rosja zablokowałaby eksport do Polski, to jesteśmy w stanie przywieźć węgiel z innych kierunków – zapewnił Sławomir Obidziński, prezes państwowego Węglokoksu podczas kongresu Energy 24 towarzyszącemu szczytowi klimatycznemu.

Energetyka na pomoc

To nie pierwszy raz, gdy firmy energetyczne zrzucają się na realizację rządowych obietnic. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku ratowania państwowych spółek węglowych. Nierentowne kopalnie zarówno Kompanii Węglowej, jak i Katowickiego Holdingu Węglowego zostały uratowane przed upadkiem tylko dzięki przeniesieniu ich do nowej spółki – Polskiej Grupy Górniczej, w którą spółki energetyczne w latach 2016–2017 wpompowały miliardy złotych. Szczęśliwie dla PGG niedługo po tym koniunktura na rynku węgla odwróciła się i ceny tego surowca poszybowały w górę. To pozwala teraz węglowej spółce osiągać zyski. Kluczowe jednak jest to, czy spółce uda się utrzymać rentowność także przy ponownym spadku cen węgla.

Janusz Steinhoff były wicepremier i minister gospodarki

Zaangażowanie firm energetycznych w finansowanie rekompensat za wdrażane przez te firmy podwyżki cen energii jest dla mnie niezrozumiałe. Cena energii jest funkcją różnych czynników, w tym kosztów nośnika energii, jej dystrybucji czy emisji CO2. To wygląda na próbę ręcznego sterowania rynkiem, a przecież firmy energetyczne są spółkami giełdowymi i Skarb Państwa nie jest ich jedynym właścicielem. Zamiast tego trzeba zadbać o lepszy miks energetyczny i o konkurencyjność tego rynku, by ceny energii były jak najniższe.

Pojawiająca się możliwość oszczędności wskazuje, że przedsiębiorstwa energetyczne powinny ponownie przeanalizować i skorygować wnioski taryfowe – poinformował Urząd Regulacji Energetyki (URE) w reakcji na zapowiedź ministra energii wyciśnięcia z firm energetycznych 1 mld zł oszczędności. Pieniądze te mają popłynąć do specjalnego funduszu, z którego wypłacane będą rekompensaty za drożejącą energię.

Przeczytaj też felieton Roberta Gwiazdowskiego: Gruszki na wierzbie energetycznej

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Cybernetyczna wojna nęka firmy i instytucje
Biznes
Kierunek zielone miasta. Inwestorzy szansą dla metropolii
Biznes
Futurystyczny projekt Arabii Saudyjskiej budzi kontrowersje. „Kazano zabijać”
Biznes
Sankcje działają. Miliarderzy wracają do Rosji, ale boją się nacjonalizacji
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Biznes
Orły Rzeczpospolitej 2024 wybrane