Warszawski ratusz wygrał z wojewodą mazowieckim 44 sprawy o dekomunizację stołecznych ulic. Wyroki wydał NSA. Oznacza to, że powinny wrócić stare nazwy.
Wojewoda mazowiecki powiedział, że przyjmuje werdykt, ale się z nim nie zgadza.
Dekomunizacja to jednak nie tylko sprawa polityków. Przez spory o nazwy ulic cierpią osoby, które przy nich mieszkają lub prowadzą firmy. Na swój koszt muszą wymienić druki firmowe, pieczątki i szyldy, a listonosze mają problemy z dostarczeniem poczty. Lepiej sytuacja wygląda z dokumentami, choć i tutaj nie jest wcale różowo.
– Ustawa dekomunizacyjna zwalnia mieszkańców z obowiązku wymiany dokumentów, jeśli doszło do zmiany nazwy ulicy na jej podstawie. Chodzi o: paszporty, dowody osobiste, dowody rejestracyjne czy prawa jazdy – tłumaczy Claudia Frendler-Bielicka, radca prawny z Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.
Inaczej jest z prawami jazdy oraz dowodami rejestracyjnymi wydanymi po rozstrzygnięciu zastępczym wojewody zmieniającym nazwę ulic. Widnieje w nich adres zdekomunizowanej ulicy. Rozstrzygnięcia zapadały w różnych terminach w okresie jesienno-zimowym w 2017 r., najwięcej w grudniu. W tym wypadku po prawomocnym wyroku sądu administracyjnego przywracającym starą nazwę trzeba je wymienić.
Za ile? To zależy, czy radni zwolnią z opłat. Z reguły zwalniają.
– W takim wypadku Rada m.st. Warszawy zwalnia z opłat. Są to bowiem czynności o charakterze administracyjnym – mówi mec. Frendler- Bielicka.
Wymiana nie dotyczy dowodów osobistych oraz paszportów. Te nowe nie zawierają bowiem adresu zamieszkania. Nie ma więc takiej potrzeby.
Sprawy bardziej się komplikują w przepisach o księgach wieczystych.
Ustawa dekomunizacyjna zwalnia z opłat wpisy do ksiąg wieczystych dokonywane na jej podstawie, ale nic nie mówi o przywracaniu nazw ulic na skutek wydania wyroku. Nie wiadomo więc, czy trzeba będzie zapłacić czy nie. Sądy wieczystoksięgowe mogą zażądać 60 zł.
– Jeżeli sąd wieczystoksięgowy zażąda opłat, co jest bardzo prawdopodobne, będzie na tym tle dochodzić do sporów prawnych – uważa mec. Frendler-Bielicka.
Władze Warszawy zapowiadają natomiast, że wystąpią przeciwko Skarbowi Państwa do sądu o zwrot kosztów związanych z dekomunizacją nazw ulic. I nie będą to małe kwoty.
– Szacunkowe koszty wynoszą ok. 700 tys. zł. Chodzi nie tylko o tabliczki na budynkach, ale też zmiany nazw ulic na przystankach i autobusach – wskazuje Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.
Czytaj też: