Sądy w związku z koronawirusem zaczęły często sięgać po zeznania świadków na piśmie. Piszą więc listy i zadają pytania w sprawach cywilnych, pracowniczych i ubezpieczeniowych. A potem cierpliwie czekają na odpowiedź.
Lepiej w cztery oczy
– To i tak lepsze niż wzywanie na kolejne terminy i odbieranie wiadomości o tym, że ktoś z najbliższej rodziny jest na kwarantannie albo ma nowotwór i najbliżsi nie zamierzają pojawić się w sądzie, by nie sprowadzać zagrożenia.
Czytaj także: Sąd musi wiedzieć, czy oczy kłamią
Pełnomocnicy skarżą się z kolei, że procedura jest nadużywana, i zapowiadają apelacje.
– Takie zeznania to kalkulacja – twierdzą. Sędziowie się bronią: świadkowie unikają sądów, a kiedy sprawa zbliża się do końca, warto wykorzystać wszelkie możliwości, by ją zakończyć. Pisemne przesłuchanie świadka jest jedną z nich. Problem jest duży, ponieważ tylko w 2020 r. do polskich sądów trafiło ponad 17 mln spraw. W średniej sprawie zawisłej przed sądem występuje najczęściej od trzech do pięciu świadków.