Mówi pan o ulgach z ordynacji podatkowej?
Przepisy ordynacji podatkowej przewidują możliwość odroczenia terminu zapłaty podatku albo rozłożenie go na raty. Ministerstwo Finansów zachęcało zresztą do składania wniosków w tych sprawach przez firmy, które straciły na epidemii koronawirusa. Niestety, urzędy ciągle stosują duży formalizm przy ich rozpatrywaniu. W wielu przypadkach nie wystarczy napisać, że pogorszyła się sytuacja finansowa firmy, trzeba pokazać to na konkretnych danych. Pamiętajmy, że decyzja, np. o odroczeniu terminu, jest uznaniowa. To urząd rozstrzyga, czy przyzna przedsiębiorcy prawo do zapłaty należności w późniejszym czasie. Nawet jeśli złoży się wniosek i spełni wszystkie wymagania, to nie ma gwarancji, że ulga zostanie przyznana. I to jest problem przedsiębiorców. Oczywiście słychać zapewnienia, że branże, które najmocniej ucierpiały w wyniku pandemii, np. transport, turystyka, kultura czy gastronomia, mogą liczyć na pewne ustępstwa, jednak trudno przewidzieć postępowanie fiskusa.
Firmy apelowały o uwolnienie środków ze split payment, które są zablokowane przez skarbówkę na rachunkach VAT. Coś się zmieniło?
Tarcze antykryzysowe nic w tej sprawie nie pomogły. Choć z automatu mogłaby zapaść decyzja o uwolnieniu tych środków. Przedsiębiorcom nie pozostaje więc nic innego jak składać wnioski do urzędów skarbowych o przelanie pieniędzy na zwykły rachunek rozliczeniowy. Naczelnik urzędu skarbowego wydaje w tej sprawie postanowienie. Ma na nie 60 dni od otrzymania wniosku. I praktyka pokazuje, że czasami pieniądze są trzymane do końca terminu.
Co jeszcze można zrobić z VAT, żeby poprawić płynność finansową?