Tylko ona ma bowiem status tzw. operatora wyznaczonego co najmniej do końca 2016 r. i liczy się tylko jej stempel.
Potwierdza to najnowsze orzeczenie Sądu Najwyższego, które powinno być ostrzeżeniem dla podsądnych i ich pełnomocników.
Katarzyna K. przegrała w dwóch instancjach proces o prawo do renty rodzinnej z tytułu wypadku przy pracy przeciwko Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych. Jej pełnomocnik wysłał przez firmę pocztową InPost do sądu wniosek o sporządzenie uzasadnienia wyroku i doręczenie go wraz z uzasadnieniem. Uczynił to w przewidzianym terminie siedmiodniowym, ale pismo dotarło do sądu z jednodniowym opóźnieniem. I na tej podstawie Sąd Apelacyjny w Gdańsku odrzucił wniosek. W efekcie Katarzyna K. utraciła prawa do skargi kasacyjnej.
Chodzi tu o stosowaną od lat zasadę procesową, że oddanie pisma procesowego po prostu na poczcie, a od początku 2013 r. – jak mówi przepis – w polskiej placówce pocztowej operatora wyznaczonego (lub placówce operatora świadczącego powszechne usługi pocztowe w Unii), jest równoznaczne z wniesieniem go do sądu. Rzecz w tym, że status operatora wyznaczonego ma obecnie jedynie Poczta Polska, chociaż doręczeniami przesyłek sądowych w ciągu ostatnich dwóch lat, po swego rodzaju urynkowieniu tej branży, zajmuje się Polska Grupa Pocztowa posługująca się dwoma podwykonawcami, w tym właśnie firmą InPost.
W zażaleniu do Sądu Najwyższego wnioskodawczyni zarzuciła, że pozbawiono ją prawa do obrony praw emerytalnych oraz prawa do sądu, pismo bowiem wysłane zostało w terminie. Sąd Najwyższy nie podzielił tych zarzutów i zażalenie oddalił.