5 grudnia unijna centrala ma ogłosić czarną listę rajów podatkowych. Kraj, który się na niej znajdzie, będzie podlegał kosztownym sankcjom. Jednak państwa Wspólnoty nie muszą się martwić – już wiadomo, że na liście się nie znajdą.
Dwie znane brytyjskie organizacje pozarządowe, Oxfam i Tax Justice Network, nie dały jednak za wygraną. W oparciu o kryteria opublikowane przez samą Brukselę prześwietliły także kraje „28”. Zdaniem pierwszej z tych organizacji do czarnej listy należałoby dopisać Irlandię, Luksemburg, Maltę i Holandię, a zdaniem drugiej – dodatkowo Cypr i Wielką Brytanię.
– Główny problem polega na systemie unikania podatków. Międzynarodowy koncern, który wypracowuje zyski np. w Polsce, rejestruje zależną spółkę w Luksemburgu i w ten sposób minimalizuje obciążenia fiskalne. Szacujemy, że w przypadku Polski to strata dla fiskusa 470–700 mln euro rocznie, ale dla krajów Unii, w których podatki są wyższe, te straty są o wiele większe – mówi „Rz” Alex Cobham, prezes Tax Justice Network.
Szkoda z takiego procederu jest podwójna. Po pierwsze środki, które powinny finansować szkoły, szpitale czy budowę dróg, trafiają do kieszeni właścicieli firm i służą do zakupu luksusowych, najczęściej całkowicie zbędnych produktów. Po wtóre mniejsze firmy, które nie mają możliwości skorzystania z takich mechanizmów, w konkurencji ze światowymi gigantami z góry są na straconej pozycji.
W skali świata straty podatkowe związane z tym procederem są kolosalne: ok. 500 mld dol. rocznie. Szacuje się, że zamiast płacić 20–30 proc. podatków od zysku, międzynarodowe koncerny realnie oddają fiskusowi 0,12 proc. dochodów! W największym stopniu zajmuje się tym Holandia, Irlandia i Luksemburg, a poza Unią – Singapur i Bermudy – uważa Tax Justice Network. Same kraje rozwijające się ponoszą z tego powodu straty szacowane na 100 mld dol. rocznie.