Struff to ubiegłoroczny finalista turnieju. Przegrał wtedy z rodakiem i przyjacielem Dustinem Brownem, tym samym, który nie tak dawno w Wimbledonie wyeliminował Rafaela Nadala. Tym razem miał łatwiejsze zadanie.

25-letni zawodnik z Warstein, sklasyfikowany na 148. miejscu w ATP w ostatnim spotkaniu turnieju zmierzył się z tenisistą, który w Szczecinie osiągnął życiowy sukces. Smirnow zajmuje 407 pozycję w światowym rankingu, nie dość, że grał w eliminacjach, to później stoczył bardzo trudne trzysetowe pojedynki z rozstawionymi Holendrem Robinem Hasse i Hiszpanem Inigo Cervantesem. Trochę szczęścia miał tylko w półfinale, z którego jego przeciwnik Marco Cecchinato wycofał się z powodu grypy.

Niedzielny mecz tylko chwilami był zacięty. Struff dominował, jak w poprzednich spotkaniach wykorzystując największy atut – serwis. - Nigdy wcześniej nie wygrałem turnieju tej rangi. Widząc jaka była obsada tego turnieju, nie sądziłem, że mogę tego dokonać - mówił po meczu Niemiec. Za zwycięstwo otrzymał 18 tys. dol. i 120 punktów do rankingu ATP. Do tej pory jego największym sukcesem był występ w półfinale turnieju ATP w Metz we wrześniu ubiegłego roku.

W drodze do finału Struff pokonał Czecha Marka Michaliczkę, Grzegorza Panfila, rozstawionego z jedynką Hiszpana Pablo Carreno Bustę i w końcu, innego Hiszpana, Nicolasa Almagro. Almagro nie dał rady wygrać w Szczecinie podobnie jak przez 23 lat inni jego wybitni rodacy – Sergi Bruguera, David Ferrer, Juan Carlos Ferrero, czy startujący w tym roku po raz 12 Alberto Montanes. Na kortach SKT Szczecin mawiają, że działa tu hiszpańska klątwa.

W finale gry podwójnej Francuzi Tristan Lamasine i Fabrice Martin pokonali 6:3, 7:6 (4) Włochów Federico Gaio i Alessandro Giannessi.