Zverev ćwierćfinałowy mecz z Borną Ćoriciem rozpoczął fatalnie. Przegrał pierwszego seta, w drugim Chorwat prowadził 4:2. Dopiero wówczas reprezentant Niemiec zaczął grać lepiej, jakby przestał myśleć o tym, że pod nieobecność Novaka Djokovicia, Rogera Federera i Rafaela Nadala staje przed nim wielka szansa wygrania wielkoszlemowego turnieju. „To jak grałem na początku meczu, nie było godne tego ćwierćfinału. Taka sytuacja nie może się powtórzyć" – przyznał Zverev.
Od dwóch lat mówi się o nim jako o tym, który ma poważne argumenty, by położyć kres dyktaturze serbsko-szwajcarsko-hiszpańskiego triumwiratu. Wygrywał już z nimi wszystkimi, z Federerem ma nawet korzystny bilans spotkań (4:3), zwyciężył w Finale ATP Tour, ale w Wielkim Szlemie w półfinale był tylko raz (w tym roku w Australii).
Carreno-Busta wykorzystuje prezent od losu, jakim była dyskwalifikacja Djokovicia. Musiał jednak na drugi awans do półfinału US Open ciężko zapracować w pięciosetowym meczu z Denisem Shapovalovem.
W ćwierćfinałowych pojedynkach kobiet emocji nie było prawie wcale. Naomi ?saka i Jennifer Brady wygrały gładko. Dla Amerykanki będzie to pierwszy wielkoszlemowy półfinał.
Kariera 25-letniej Brady (41 WTA) jest równie nietypowa jak jej zachowanie na korcie. Powiedzieć, że nie przesadza ona z okazywaniem radości po wygranych piłkach, to nic nie powiedzieć. Amerykanka, która z Florydy – ziemi obiecanej tenisistów – przeniosła się do Niemiec, nie przegrała jeszcze w turnieju seta, a w ćwierćfinale zmusiła do wywieszenia białej flagi Julię Putincewą, a każdy, kto choć raz widział reprezentantkę Kazachstanu urodzoną w Moskwie, ten wie, jak ona potrafi walczyć.