Od początku było jasne, że przegranie gema serwisowego przez Hurkacza, to strata, którą bardzo ciężko będzie odrobić. W pierwszym secie to nieszczęście przytrafiło się Polakowi w gemie piątym (bardzo ważny był podwójny błąd serwisowy) i Federer poczuł się jeszcze pewniej. Hurkacz obronił wprawdzie pierwszą piłkę setową, ale seta nie uratował.

W secie drugim Polak został przełamany już w gemie trzecim, ale tym razem szansa nie uleciała bezpowrotnie, bo już w kolejnym miał szansę na break, ale jej nie wykorzystał. Potem była kolejna taka możliwość, również niewykorzystana przez Hurkacza i Federer dojechał bezpiecznie do mety unikając nerwowych momentów.

Pomimo porażki Hurkaczowi za ten mecz należą się brawa, bowiem nie był przesadnie onieśmielony, grał odważnie, jedynie serwował trochę gorzej niż zwykle. Jedno wydaje się pewne - awans do czołowej pięćdziesiątki rankingu ATP jest bliski, kolejne wielkie turnieje czekają, Hurkacz ma w nich zagwarantowane prawo startu i tylko od niego zależy jak z tego zaproszenia skorzysta. Wydaje się, że jest na dobrej drodze i pod fachową opieką, a że głowę ma chłodną i naturalny spokój, możemy się spodziewać udanej wiosny i lata.

W Indian Wells Hurkacz zarobił 182 tysiące dolarów. To pierwszy wielki czek jego sportowego życia.