W opisie programu czytamy: „Kameralne show oparte na osobowościach prowadzących, którzy wraz z zaproszonymi do studia gośćmi omawiają aktualne wydarzenia ze świata kultury w szerokim kontekście idei. Punktem wyjścia do dyskusji może być książka, film lub sztuka teatralna. Rozmowa na poważne tematy podane z humorem”.

I ta zapowiedź nie jest zbyt zgodna z tym, co widzowie zobaczą. Pretekstem do rozmowy w pierwszym odcinku nie jest wydarzenie ze świata kultury, ale raczej – polityki. Już w pierwszym zdaniu Jakub Moroz mówi: „Wychodzi na to, że Unia Europejska znajduje się w bardzo głębokim kryzysie. U jej stóp, u jej granic fale imigrantów…”.

Prowadzący siedzą przy stole. Nie jest to jednak stół okrągły – tak dosłownie jak i w przenośni. Gośćmi programu są dr Katarzyna Kasia z Kultury Liberalnej oraz prof. Waldemar Hoff z Akademii Leona Koźmińskiego. Zarówno Kłopotowski, jak i Moroz rezygnują, niestety, z roli przypisanej w takiej sytuacji gospodarzom, czyli bezstronności, i pytając gości – mniej lub bardziej zaczepnie – stają się chwilami napastliwi. Kłopot w tym, że ich poglądy dotyczące prezentowanego tematu nie rozkładają się równomiernie, tak by widzom, a przede wszystkim gościom stworzyć klimat do samodzielnego wyciągania wniosków. Można by tę sytuację jeszcze uratować zapraszając gości, którzy odmiennością poglądów od prowadzących równoważyliby ten dziwny konfrontacyjny show. Ale tak nie jest: bo jest ich trzech i ona jedna.

Co z tego wynika, zobaczą Państwo sami. Ale zapewne wielu widzom podgrzeje się krew, albo, po prostu, wyłączą telewizor. Bo zapowiadanego humoru, też brakuje.