Smartfony to bardzo wygodne urządzenia. Dzięki technologiom od dawna nie trzeba już nawet pracowicie wklepywać hasła do wyszukiwarki czy szukać funkcji – wystarczy użyć komend głosowych, by urządzenie zrobiło co należy. Okazuje się, że korzystanie z tej opcji ma ciekawe implikacje. Oprogramowanie może bowiem nagrywać potem fragmenty naszych rozmów, reagując na wypowiadane w pobliżu słowa.

Paweł Korzeniowski z NOIZZ odkrył, że w historii swojej aktywności (history.google.com) może znaleźć parosekundowe fragmenty rozmów, pytanie skierowane do kolegi oraz wszystkie wyszukiwania głosowe. Aby uniknąć takich sytuacji w przyszłości doradza skasowanie plików z historii oraz zaklejanie mikrofonu urządzenia jeżeli z niego nie korzystamy. To kolejna rzecz, którą należy w swoich urządzeniach zaklejać – zaleca się przecież zaklejanie kamery w laptopach.

Nie jest jednak tak, że każdy znajdzie pliki głosowe w swojej historii. W historii autora tego tekstu nie znalazł się żaden plik dźwiękowy, pomimo częstego korzystania z wyszukiwani głosowych. Wszystkie były zapisane jako najzwyklejsze wyszukiwania, tak jakby każde wpisane było ręcznie. W celu uniknięcia nadmiernego śledzenia użytkownika przez Google najlepiej jest odpowiednio ustawić prywatność na koncie Google. Pozwala to na łatwą kontrolę nad tym czym się dzielimy posługując się smartfonem czy wyszukiwarką w ogóle.

Jednak sama możliwość, że nasze urządzenia mogą słuchać nas także wtedy gdy tego nie chcemy jest niepokojąca. To dane, które łatwo obrócić przeciwko użytkownikowi, podobnie, jak sam fakt korzystania z komend głosowych. Smartfony i domowi asystenci (np. Google Home czy Alexa) mogą być podatne na ukryte np. w wideo na Youtube komendy słyszalne dla urządzeń ale nie dla człowieka.