Steve Ingham, Page Group: Ludzie chcą innego sposobu pracy

Sądzę, że bardzo wielu pracodawców stoi dzisiaj przed trudnym wyzwaniem: zmianą stylu zarządzania. Na razie wielu szefów robi to w tradycyjny sposób – mówi prezes Page Group Steve Ingham.

Aktualizacja: 22.12.2016 20:08 Publikacja: 22.12.2016 19:47

Steve Ingham, Page Group: Ludzie chcą innego sposobu pracy

Foto: materiały prasowe

Rz: Kto dzisiaj ustala reguły gry na rynku pracy – pracodawcy czy pracownicy?

Biorąc pod uwagę regulacje rynku pracy, sporo do powiedzenia mają też politycy. Tak jest np. we Francji, gdzie nasz biznes pracy tymczasowej jest dużo większy niż stałe rekrutacje, gdyż firmy obawiają się zatrudniać na stałe ludzi, których potem będzie bardzo trudno zwolnić. Zupełnie inną sytuację mamy w USA. Jednak wszystkim – i pracodawcom, i nam, rekruterom – zależy na najlepszych talentach, więc najważniejsi są dzisiaj pracownicy.

A jak biznes Michael Page rozwija się w Polsce?

Zatrudniamy ponad 70 konsultantów, a do 2020 r. chcemy co najmniej podwoić rozmiar firmy i zatrudnienie. Sprzyja nam fakt, że wielu klientów korzysta z naszych usług transgranicznie, czyli na kilku rynkach. Np. sporo centrów usług wspólnych otwierają w Polsce firmy, które obsługujemy w innych krajach.

Jakie zmiany na rynku pracy mają dzisiaj największy wpływ na biznes firm rekrutacyjnych?

Chyba największą z nich jest zmiana kulturowa wśród osób aktywnych zawodowo; kandydaci oczekują teraz dużo większej elastyczności niż kiedyś i środowiska pracy innego niż to, do którego firmy są przyzwyczajone. Ja dorastałem w czasach rządów Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii z perspektywą, że trzeba pracować coraz ciężej i coraz więcej. Dzisiaj ludzie chcą innego sposobu pracy.

Wszyscy, czy tylko ci osławieni milenialsi, czyli pokolenie Y?

Nie tylko oni. Również pracujące matki, starsi pracownicy i wiele innych osób. Mój dziadek, który całe życie przepracował w banku HSBC, nigdy chyba nie pomyślał, że może zmienić pracę, nie wspominając o zatrudnieniu na kontrakcie. Babcia by mu tego nie wybaczyła. Praca na część etatu, kontraktowa, czy nawet elastyczne godziny pracy przed 20 laty były dla wielu osób nie do pomyślenia. A teraz jest to codzienność na coraz większej liczbie rynków. O ile kiedyś wyjście z biura oznaczało zwykle koniec pracy, o tyle dzisiaj coraz bardziej przeplata się ona z życiem prywatnym.

Z badań w Polsce wynika, że wiele osób, w tym absolwenci uczelni, szuka stabilnej, etatowej pracy.

Owszem, ale jednocześnie oczekują elastycznych godzin pracy, możliwości pracy zdalnej. Co prawda w Ameryce Łacińskiej czy w Azji, w tym w Chinach, praca tymczasowa nadal kulturowo jest nie do pomyślenia, ale i tam zaszły w ostatnich latach ogromnie zmiany. Np. w Brazylii pogorszenie sytuacji gospodarczej sprawiło, że praca tymczasowa zaczęła się rozwijać. W Polsce jest już stosowana na dużą skalę, ale głównie na stanowiskach niewymagających wysokich kwalifikacji. Jednak z czasem jej popularność wzrośnie także wśród specjalistów. Nawet jeśli teraz wielu milenialsów szuka etatu, to jestem przekonany, że za dziesięć lat mnóstwo młodych specjalistów, np. w IT, będzie wolało pracę tymczasową, kontrakt.

Już teraz wielu informatyków wybiera kontrakty.

Tak czy inaczej elastyczność rośnie, choć różne państwa są na różnym etapie zmian kulturowych. Na pewno tradycyjny model sprzed 20–30 lat, gdy pracowało się na etacie od 8.30 do 17.00, to już historia.My sami musieliśmy się dostosować do tych zmian i nie ograniczamy się już do stałych rekrutacji, a rekrutujemy też kontraktorów, pracowników tymczasowych, interimowych (na zastępstwo – przyp. red.). Te zmiany dotyczą zresztą także naszego biznesu, gdzie już ponad połowa nowych pracowników i połowa menedżerów to kobiety, którym zwykle szczególnie zależy na pogodzeniu pracy z życiem rodzinnym. W rezultacie my musieliśmy zapewnić więcej elastyczności, w tym pracę z domu czy w niepełnym wymiarze godzin.

Czy widać jeszcze skutki kryzysu, gdy pracodawcy zwiększali wymagania wobec kandydatów, czy może są teraz bardziej otwarci na inwestycje w rozwój pracowników?

Sytuacja zależy od kraju, ale zwykle wejście na rynek pracy nadal nie jest łatwe. Absolwenci uczelni czy szkół muszą bardzo zabiegać o pracę, która zapewni im dobre doświadczenie. Jednak po roku – dwóch pracy ich sytuacja całkowicie się zmienia; wtedy to firmy o nich zabiegają. Jest też sporo dużych firm, w tym spółki doradczo-audytorskie, które są dobrze przygotowane do inwestowania w rozwój pracowników. Dla nich wyzwaniem jest utrzymanie najlepszych z tej grupy. Jeśli nie są świadome, że przeszły już w fazę rynku kandydata i nie zmienią sposobu zarządzania ludźmi, to tracą pracowników z cennym dwu-, trzyletnim stażem.

To chyba nie tylko ich problem?

Sądzę, że bardzo wielu pracodawców stoi dzisiaj przed trudnym wyzwaniem zmiany stylu zarządzania. Na razie wielu szefów robi to w tradycyjny sposób. Jednym z pierwszych pytań, jakie zadajemy kandydatom szukającym naszej pomocy przy zmianie pracy, jest pytanie o powód tej decyzji. I często słyszymy, że nie odpowiada im kultura albo styl zarządzania w obecnej firmie.

Jakie zmiany społeczne i ekonomiczne mają teraz największy wpływ na wasz biznes?

Jesteśmy firmą globalną, więc istotna jest dla nas rosnąca skala migracji. Świat zrobił się mniejszy niż przed 30 laty i ludzie, zwłaszcza młodzi, szukając pracy, nie ograniczają się już do lokalnych ofert. Są gotowi wyjechać za granicę, osiąść w innym kraju. To pomaga rozwiązać problem niedoboru talentów, które możemy ściągnąć z innego rynku.

CV

Steve Ingham od 2006 r kieruje firmą rekrutacyjną Page Group. Zaczął tam pracę jako konsultant w 1986 r., gdy firma miała 200 pracowników. Obecnie Page Group zatrudnia ok. 6 tys. osób na całym świecie. Ma biura w 35 krajach, w tym od 2005 r. w Polsce. W skład grupy wchodzą spółki Page Executive, Michael Page i Page Personnel.

Rz: Kto dzisiaj ustala reguły gry na rynku pracy – pracodawcy czy pracownicy?

Biorąc pod uwagę regulacje rynku pracy, sporo do powiedzenia mają też politycy. Tak jest np. we Francji, gdzie nasz biznes pracy tymczasowej jest dużo większy niż stałe rekrutacje, gdyż firmy obawiają się zatrudniać na stałe ludzi, których potem będzie bardzo trudno zwolnić. Zupełnie inną sytuację mamy w USA. Jednak wszystkim – i pracodawcom, i nam, rekruterom – zależy na najlepszych talentach, więc najważniejsi są dzisiaj pracownicy.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO