„To już prawie Antifa" – skomentował plany gabinetu Merkel znany lewicowy dziennik „Tageszeitung".
Poza miliardowymi wydatkami rząd proponuje także zmianę konstytucji, z której powinno zniknąć określenie „rasa" (nadużywane celowo przez środowiska skrajnej prawicy) jako przywołujące na myśl rasistowskie zbrodnie III Rzeszy. Mowa jednak o artykule 3 ustawy zasadniczej, w którym mowa jest o zakazie dyskryminacji z wielu wymienionych przyczyn, w tym ze względu na rasę. Nie wiadomo jednak, czym zastąpić ten rzeczownik.
Wiadomo zaś, że ambitny projekt walki z rasizmem wymaga wielu działań zarówno edukacyjnych, jak i organizacyjnych, na przykład utworzenia nowych instytucji pomocy ofiarom, ośrodka zajmującego się badaniem zjawisk prawicowego ekstremizmu i rasizmu, a także zmian prawnych umożliwiających służbom bardziej efektywną inwigilację niektórych środowisk.
W sumie rządowy program obejmuje 89 konkretnych przedsięwzięć. Takiego planu zwalczania środowisk zagrażających demokracji w Niemczech nie było w kraju od czasów terroru Frakcji Armii Czerwonej (RAF) w latach 70. ubiegłego wieku. Wtedy chodziło jednak o terroryzm lewicowy. Przez następne dziesięciolecia służby specjalne były „ślepe na prawe oko", jak pisały media.
– Sytuacja zmieniła się zdecydowanie po powstaniu Alternatywy dla Niemiec (AfD) i zajęciu przez jej przedstawicieli miejsc w Bundestagu oraz w parlamentach landowych. AfD wykorzystała umiejętnie fakt napływu do Niemiec miliona uchodźców w ostatnich latach – mówi „Rzeczpospolitej" Hendrick Cremer z Niemieckiego Instytutu Praw Człowieka (DIfM). Przypomina, że wkroczenie na polityczne salony populistycznego i ksenofobicznego ugrupowania utrzymującego kontakty z prawicową ekstremą przyczyniło się do dalszej radykalizacji wszystkich ugrupowań skrajnej prawicy.