Książę Karol: Emeryt, który wciąż czeka na pierwszy dzień w pracy

Rozmowa z dr. Marcinem Łukaszewskim, politologiem z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Aktualizacja: 19.11.2018 17:01 Publikacja: 18.11.2018 18:04

Książę Karol: Emeryt, który wciąż czeka na pierwszy dzień w pracy

Foto: AFP

Rzeczpospolita: 14 listopada 70. urodziny obchodził książę Karol. Czy rodzina królewska politycznie jeszcze coś znaczy?

Dr Marcin Łukaszewski: Brytyjska konstytucja nie ma formy jednego aktu prawnego – sprowadza się do stosowania różnego rodzaju konwenansów. Monarcha niby podpisuje ustawy, ale zgodnie ze zwyczajem nie mógłby odmówić podpisania – wywołałoby to powszechne oburzenie. Zwyczajem są też cotygodniowe spotkania z premierem; monarcha musi być informowany, co dzieje się w państwie. Ale jego rola sprowadza się raczej do wysłuchania premiera, ewentualnie zwrócenia na coś uwagi, i tyle. Rodzina królewska de facto niewiele może, nie ma politycznych narzędzi. Choć zdaje się, że książę Karol chciałby odgrywać większą rolę.

Co by na to wskazywało?

Kilka lat temu ujawniono jego korespondencję z ministrami. Zwracał w niej uwagę na pewne kwestie polityczne, że widzi je inaczej. Tyle że opinia publiczna krytycznie przyjęła „szarogęszenie się" Karola. Natomiast królowa Elżbieta II raczej stroni od polityki. Choć kiedyś, podczas wizyty w Szkocji, miała powiedzieć do tłumu – w kontekście referendum w sprawie niepodległości szkockiej – żeby dobrze się zastanowili, zanim zagłosują. Niby nic takiego, ale rozpętała się burza: „Angażuje się politycznie!" – wołano. Tak więc królowa musi uważać, co mówi, i teraz stara się być apolityczna, zazwyczaj się tego trzyma.

Kim zatem jest książę Karol, jeśli nie politykiem? Kimś w rodzaju celebryty?

To zbyt daleko idące określenie. Natomiast jest paradoks w tym, że jako następca tronu wciąż czeka na objęcie swojej funkcji. I jeżeli się doczeka, nastąpi to dopiero po jego siedemdziesiątce. To niebywałe, by ktoś zaczynał pracę w wieku emerytalnym. Brytyjczycy zdają sobie sprawę z tego, że ich rodzina królewska jest unikatem na skalę światową. Także z tego, że cała jej otoczka, np. zabytki (choćby pałac Buckingham), są elementem napędzającym brytyjską turystykę.

—rozmawiał Łukasz Lubański

Rzeczpospolita: 14 listopada 70. urodziny obchodził książę Karol. Czy rodzina królewska politycznie jeszcze coś znaczy?

Dr Marcin Łukaszewski: Brytyjska konstytucja nie ma formy jednego aktu prawnego – sprowadza się do stosowania różnego rodzaju konwenansów. Monarcha niby podpisuje ustawy, ale zgodnie ze zwyczajem nie mógłby odmówić podpisania – wywołałoby to powszechne oburzenie. Zwyczajem są też cotygodniowe spotkania z premierem; monarcha musi być informowany, co dzieje się w państwie. Ale jego rola sprowadza się raczej do wysłuchania premiera, ewentualnie zwrócenia na coś uwagi, i tyle. Rodzina królewska de facto niewiele może, nie ma politycznych narzędzi. Choć zdaje się, że książę Karol chciałby odgrywać większą rolę.

Społeczeństwo
Rosyjska wojna z książkami. „Propagowanie nietradycyjnych preferencji seksualnych”
Społeczeństwo
Wielka Brytania zwróci cztery włócznie potomkom rdzennych mieszkańców Australii
Społeczeństwo
Pomarańczowe niebo nad Grecją. "Pył może być niebezpieczny"
Społeczeństwo
Sąd pozwolił na eutanazję, choć prawo jej zakazuje. Pierwszy taki przypadek
Społeczeństwo
Hipopotam okazał się samicą. Przez lata ZOO myślało, że jest samcem