Akta Kacpra mają nową sygnaturę, wylosowano też nowego sędziego, który prowadzi sprawę. Jak poinformowała „Rzeczpospolitą" Aneta Rempalska z Biura Prasowego Sądu Okręgowego w Opolu, po uzyskaniu „kompletu dokumentów", czyli wywiadu kuratora i informacji z policji (sąd zwracał się m.in. o zabezpieczenie monitoringu), „sprawa została przekazana do innego trybu, dostała nową sygnaturę, wylosowano też nowego sędziego". Zdaniem przedstawicielki SO są to zwykłe „czynności proceduralne". Nowy sędzia po zapoznaniu się z aktami rozstrzygnie, czy podjąć czynności w sprawie, czy też odmówić prowadzenia postępowania. Jak zdecydowanie podkreśla Aneta Rempalska, „żadnej rozstrzygającej decyzji jeszcze nie podjęto".

Do dokumentów przesłanych przez policję wglądu jednak nie ma. Biuro Prasowe Sądu Okręgowego nie potrafiło też podać nazwiska nowego sędziego. Sprawę prowadzi Sąd Rejonowy w Opolu, wydział rodzinny i ds. nieletnich.

Wydarzenia będące podstawą do ścigania Kacpra miały miejsce 9 grudnia, kiedy protestujący uczestnicy MSK na ulicy domagali się wysokiego priorytetu dla polityki klimatycznej w nadchodzących unijnych negocjacjach. Kacper został spisany dwa razy przez policję podczas demonstracji „Spacer dla przyszłości". – Za pierwszym razem usłyszałem, że do policjantów ,,doszły słuchy o tym, że jestem niepełnoletni i pozostaję sam". Nie było to prawdą, więc wskazałem przebywającego ze mną mojego ojca. Obaj zostaliśmy spisani – relacjonował w mediach. Następnie policjanci uznali, że przemawianie przez tubę, w przestrzeni publicznej jest nielegalne i uderza w ustawę o ochronie środowiska. Kacper został więc spisany po raz kolejny, mimo że oddał megafon koleżance i przemawiał już bez wzmocnienia. Kilka dni po tym wydarzeniu Kacper i jego rodzice dowiedzieli się z pisma przedstawionego przez kurator, że policja wysłała do sądu rodzinnego wniosek o ukaranie go za udział w manifestacji. To oznacza, że może trafić do poprawczaka.

Klimatyczny spacer przebiegał bez zakłóceń. Mimo to już prawie dwa miesiące Kacper i jego rodzice są obiektami działań wymiaru sprawiedliwości. Decyzja sądu o zmianie trybu jest kolejnym etapem takich działań. W sądach rodzinnych nie stawia się nieletnim zarzutów, tylko właśnie bada „stopień demoralizacji". Chłopak może się więc ze szczegółami zapoznać z działaniem aparatu ściągania, mimo że zarzutów żadnych nie ma, a ścigać go nie można – zresztą do tej pory, oprócz anegdotycznego oskarżania o naruszanie ustawy o ochronie środowiska poprzez użycie tuby na baterię – nie wiadomo, za co można by go ścigać. Sam sąd w komunikacie z 18 stycznia podkreśla, że „brak jest jakichkolwiek przesłanek do wszczęcia sprawy o demoralizację nieletniego ani podstawy do wszczęcia sprawy o ograniczenie władzy rodzicielskiej rodzicom". To stanowisko chyba jest już jednak nieaktualne.