Losowanie w sądach nie zdaje egzaminu - jednym daje mniej, a innych dociąża

Egzaminu nie zdaje nie tylko liczba wylosowywanych spraw, ale też jej proporcja do kalibru.

Aktualizacja: 18.12.2018 09:42 Publikacja: 17.12.2018 18:29

Losowanie w sądach nie zdaje egzaminu - jednym daje mniej, a innych dociąża

Foto: AdobeStock

W jednym sądzie, nawet w tym samym wydziale czy pokoju, sędziowie zostają nierówno losowani. Jeden dostaje kilkanaście spraw, a inny przez dwa, trzy miesiące żadnej. – To absurd – twierdzą. – System jest udoskonalany – zapewnia Ministerstwo Sprawiedliwości. Jednak algorytm, według którego składy są wyłaniane, pozostaje tajny. A co miesiąc tylko w pionie karnym losuje się kilka tysięcy spraw.

Miało być sprawiedliwie

Sędzia Barbara Piwnik sama doświadczyła takiej „niesprawiedliwości".

– Na osiem spraw, które jednego dnia trafiły do mojego wydziału, wylosowałam sześć – mówi „Rz".

Na tym nie koniec. Przydzielono jej do rozpoznania 17 wniosków o przedłużenie tymczasowego aresztu. Na ich rozpoznanie ma półtora tygodnia.

– Takie sytuacje utrudniają planowanie terminów rozpraw z większym wyprzedzeniem. Bo kiedy nagle muszę zaplanować pilne posiedzenia, robi się problem – uważa sędzia. I dodaje, że przecież sędzia musi brać pod uwagę nie tylko własne obłożenie, ale i dostęp do sali rozpraw czy możliwość zapewnienia konwoju.

Z podobnymi sytuacjami zetknął się także inny warszawski sędzia, Marek Celej. – Na początku roku zostałem wylosowany do prowadzenia sprawy nadużyć w Spółdzielni Mieszkaniowej Śródmieście. Liczy 600 tomów akt. Zanim zdążyłem złożyć wniosek o wstrzymanie przydziału, dostałem kolejny duży proces.

Czytaj też

Jak działa losowanie składów orzekających w sądach

Będą zmiany w losowaniu składów orzekających w sądach

Losowanie sędziów - sądy nie są gotowe na wyłanianie pełnych składów

Ważenie nie wypaliło

– Mam wrażenie, że system, który miał ważyć sprawy do końca, nie działa – mówi „Rz". Rekordzistą jest były przewodniczący jednego z wydziałów. Ponieważ jako funkcyjny miał mniejsze obłożenie, teraz z marszu dostał do referatu kilkadziesiąt spraw.

O tym, że to nie tylko wypadki przy pracy, ale powszechne wręcz zjawisko, świadczyć może przykład kolejnego sędziego. Aneta Łazarska, dziś w delegacji w sądzie odwoławczym okręgowym, mówi nie tylko o dysproporcjach liczbowych, ale i tematycznych.

– Nie dość, że przydziela mi się ok. jednej czwartej więcej spraw niż innym, to dostaję sprawy z prawa budowlanego, a te są bardzo trudne – uważa.

Podobne dysproporcje są w Krakowie, Gdańsku, Łodzi czy Poznaniu. W tym ostatnim jednemu sędziemu wylosowano 56 spraw, a jego koledze z pokoju dwie. Sędziowie przyznają, że wielokrotnie byli zaskakiwani wynikami losowania.

2 stycznia 2018 r. wszedł w życie losowy przydział spraw w sądach. Tylko w pierwszych tygodniach tą drogą wyłoniono składy w ponad 0,5 mln spraw. Ministerstwo Sprawiedliwości na początku ujawniło fragment algorytmu, ale niewiele to wyjaśniło.

– System Losowego Przydziału Spraw został wykonany w ramach działań MS – informuje resort. Na jego wykonanie nie udzielono zamówienia publicznego i nie zawarto odrębnej umowy. Znajduje się w zasobach MS, a w jego skład wchodzą serwery stacjonarne i wirtualne. Wszystkie są własnością Skarbu Państwa, a administracją SLPS zajmuje się Sąd Apelacyjny w Gdańsku.

Nadzór nad losowaniem pełnią wszyscy przewodniczący wydziałów. Każdy użytkownik, który loguje się do systemu, ma możliwość podejrzenia informacji w systemie dla swego wydziału.

Wraca i trafia do puli

System uwzględnia urzędowe wskaźniki przydziału ustalone w podziale czynności i publikowane w BIP sądu; liczbę dni nieobecnych czy specjalizacje sędziów. Sędzia nieobecny nie uczestniczy w przydziale.

Po zakończeniu nieobecności wraca do puli. Wcześniej innym sędziom w wydziale rosła wartość obciążenia. Sędzia specjalizujący się w sprawach z określonej kategorii, np. karnych, ma w niej wskaźnik przydziału 100 proc., w pozostałych mniejszy procent, bywa, że nawet zero. Sędziowie, którzy nie mają specjalizacji, w kategorii objętej specjalizacją mają 0 proc., a w pozostałych 100 proc. Chodzi o to, by rachunek wyszedł na zero. Specjaliści dostają głównie swoje sprawy; inni sądzą pozostałe.

Sędziowskie stowarzyszenia nie kryją, że system losowania ma mankamenty.

Po pierwsze – przed jego wdrożeniem nie przeprowadzono „inwentaryzacji" referatów. A to znaczy, że w chwili, kiedy losowanie ruszyło, była już zaległość niepozwalająca na wyrównanie obciążenia.

W dodatku asesor obejmujący urząd, do którego referatu losowane są same nowe sprawy, zanim zacznie orzekać, prawie przez pół roku nie wychodzi na salę rozpraw, bo musi je przygotować. Nie może uczyć się metodyki pracy sędziego z akt spraw w toku.

Po drugie – z niewiadomych względów w losowaniu bierze udział sześciu sędziów, a nie wszyscy sędziowie w wydziale.

Po trzecie – system nie motywuje do kończenia spraw. Im więcej spraw w referacie, tym mniejszy nowy przydział. System nie premiuje więc sędziów procedujących sprawnie i szybko.

W jednym sądzie, nawet w tym samym wydziale czy pokoju, sędziowie zostają nierówno losowani. Jeden dostaje kilkanaście spraw, a inny przez dwa, trzy miesiące żadnej. – To absurd – twierdzą. – System jest udoskonalany – zapewnia Ministerstwo Sprawiedliwości. Jednak algorytm, według którego składy są wyłaniane, pozostaje tajny. A co miesiąc tylko w pionie karnym losuje się kilka tysięcy spraw.

Miało być sprawiedliwie

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów