Szkodliwe pomyłki sądowe

Pomyłki wymiaru sprawiedliwości kojarzą się zwykle z poważnymi błędami w śledztwie, a tym bardziej w sądzie, i skazaniem niewinnej osoby na poważną karę.

Aktualizacja: 15.09.2018 13:42 Publikacja: 15.09.2018 08:45

Szkodliwe pomyłki sądowe

Foto: AdobeStock

Zdarzają się one także w zwyczajnych czynnościach zarówno sędziom, jak i podsądnym. Ryzyko można ograniczyć, chyba jedynie zachowując skrupulatność.

Podobnie jest zresztą np. w dziennikarstwie. Znam korektorki, które czytają tekst literka po literce, choć w naszym zawodzie drobne przeoczenia nie niosą zwykle większych szkód. W sądzie pod tym względem jest gorzej, a koszty omyłek idą na rachunek podsądnego.

W zeszłym tygodniu w sprawie, która po kilkunastu latach prowadzenia (o rozliczenie się dwojga biznesmenów- konkubentów) trafiła do Sądu Najwyższego (Izby Cywilnej), profesjonalnych pełnomocników obu stron zaskoczyło stwierdzenie sędzi, że nie ma w tej sprawie wyroku, który SN miałby badać. Okazało się, że na zaskarżonym wyroku sądu apelacyjnego nie było podpisu jednej z trojga sędziów, czego ani SA, ani SN na tzw. przedsądzie nie zauważyły. Pełnomocnicy byli zaskoczeni, gdyż oni otrzymują tylko odpis zaskarżonego wyroku z nazwiskami sędziów, ale bez ich podpisów. Mogli jednak przecież przejrzeć akta w SA i wtedy błąd może by dostrzegli i oszczędziliby sobie i klientom co najmniej roku procesu, niepewności. Bez podpisu sędziego nie ma wyroku i sprawa w tym zakresie musi być powtórzona.

Tylko drobniejsze omyłki w orzeczeniach sądowych można prostować. Całkiem niedawno siedmiu sędziów SN orzekło np., że w trybie sprostowania oczywistej omyłki pisarskiej można usunąć uchybienie w wyroku polegające na rozbieżnym – w zapisie cyfrowym i słownym – rozstrzygnięciu o karze.

Kilka miesięcy wcześniej SN badał też długo trwającą sprawę, w której nie udawało się zawiadomić jednej ze stron o rozprawie i musiała być odraczana. Zwrotka pocztowa wracała do sądu z adnotacją, że zainteresowana tam nie mieszka. Okazało się bowiem, że w Warszawie są dwie bardzo podobne ulice: Idzikowskiego oraz Idźkowskiego, a pełnomocnik podawał akurat nie tę, co trzeba.

Są też niedopatrzenia w prezentowaniu dowodów. Pamiętam, jak prawnik jednego z tabloidów bronił publikacji dochowującej jakoby najwyższej staranności i umiaru. Tymczasem prezentował egzemplarz tego samego numeru, ale z ostrzejszym tytułem i ostrzejszą wymową niż ten na stole sędziowskim. Okazało się, że wieczorne wydanie, to, które miał prawnik, było „podrasowane". I tak argumentacja prawnika padła.

Czy jest na takie pomyłki rada? Jeśli sędziom najwyższych szczebli się one zdarzają, to nie da się ich uniknąć. Można jednak ryzyka uniknąć, skrupulatnie badając sądowe dokumenty, i nie zostawiać tej pracy na ostatnią chwilę. To rada nie tylko dla podsądnych, ale też, jak widać, dla prawników.

Zdarzają się one także w zwyczajnych czynnościach zarówno sędziom, jak i podsądnym. Ryzyko można ograniczyć, chyba jedynie zachowując skrupulatność.

Podobnie jest zresztą np. w dziennikarstwie. Znam korektorki, które czytają tekst literka po literce, choć w naszym zawodzie drobne przeoczenia nie niosą zwykle większych szkód. W sądzie pod tym względem jest gorzej, a koszty omyłek idą na rachunek podsądnego.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów