Zanim przejdę do hipotez jaki motyw mógł stać za taką decyzją PiS, przeanalizujmy prawne ramy tej sytuacji. Obecna konstytucja jasno stanowi w art. 98 ust. 1, że kadencje Sejmu i Senatu „trwają do dnia poprzedzającego dzień zebrania się Sejmu następnej kadencji". Pierwsze posiedzenia Sejmu i Senatu zwołuje zaś prezydent „na dzień przypadający w ciągu 30 dni od dnia wyborów", a więc musi wyznaczyć je do 11 listopada, a nie wcześniej niż w połowie października, gdyż PKW musi ogłosić wyniki na co potrzebuje ze 2 dni. Stary parlament może mieć zatem ok. trzech tygodni by wykonywać wszelkie swoje kompetencje włącznie z uchwalaniem ustaw. Muszą one przejść całą procedurę ustawodawczą, która może być oczywiście maksymalnie skrócona. Tylko po co miałby je uchwalać?
Czytaj także: #RZECZoPRAWIE: Godzwon o przerwaniu posiedzenia Sejmu: to może mieć związek z wyborem sędziów do TK
- Takie naprędce wprowadzone ustawy, które na dobre nie zaczną działać, nowa władza bez prawnych przeszkód może usunąć, a politycznych także, tym bardziej, że kolejne wybory będą nowe – uważa prof. Ryszard Piotrowski.
- Przegrywając wybory PiS mógłby np. wprowadzić zapowiadaną 13 czy nawet 14 emeryturę, zapowiadana w swym programie, stawiając nową władzę w bardzo niezręcznym położeniu, gdyż jej przedstawiciele twierdzili, że „przyznane świadczenia zostaną zachowane" – odpowiada Marek Chmaj, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS.
Trzeba też pamiętać, że nadal na stanowisku będzie pozostawał prezydent, a dla obalenia jego weta zwykła większość nie wystarczy, ale trzeba 5/6 przewagi.