- Być może mamy do czynienia z jednym z największych i najbardziej kosztownych błędów w historii sztuki dziennikarstwa – powiedział adwokat Bartosz Lewandowski, który reprezentuje niektórych sędziów.
Chodzi o tzw. aferę hejterską w Ministerstwie Sprawiedliwości, o której jako pierwszy napisał Onet. Według jego publikacji były już wiceminister Łukasz Piebiak, grupa sędziów z MS oraz KRS, a także dwaj zastępcy głównego rzecznika dyscyplinarnego sędziów mieli być zamieszani w akcje dyskredytowania niektórych sędziów przeciwnych tzw. dobrej zmianie w sądownictwie. Działania hejterskie miały być planowane na profilu zamkniętej grupa o nazwie „Kasta" na WhatsAppie. Wczoraj zastępcy rzecznika dyscyplinarnego stanowczo zaprzeczyli swojemu udziałowi w tych działaniach.
Radca prawny Piotr Żyłko, którego cytuje Radio Maryja, wyjaśnił, że osoba, która poczuła się znieważona, może skorzystać z drogi karnej lub cywilno – prawnej i żądać zadośćuczynienia.
– Oskarżenie padło na prawdopodobnie 12 sędziów z Ministerstwa Sprawiedliwości, zajmujących różne funkcje, nie tylko odpowiedzialnych za reformy, ale też właśnie rzeczników dyscyplinarnych, komisarzy wyborczych. Ostrze tego ataku jest skierowane na sędziów, którzy w tym ministerstwie pełnią dość istotne funkcje. Trudno powiedzieć, jakie były prawdziwe intencje, dlatego że nawet w przypadku, gdyby te oskarżenia okazały się prawdziwymi, to i tak muszą być przecież potwierdzone przez organ to tego powołany – albo przez sąd albo przez prokuraturę, która powinna tę sprawę zbadać – podkreśla Piotr Żyłko.