Dwa razy korzystało z niego poprzednie kierownictwo Trybunału Konstytucyjnego, ale nieskutecznie.
Czytaj także: Co zrobi PiS z orzeczeniem Sądu Najwyższego?
Pierwszy raz 30 listopada 2015 r. Trybunał, pod prezesurą Andrzeja Rzeplińskiego, wezwał Sejm, zdominowany przez PiS, do powstrzymania się od wyboru sędziów TK w miejsce wybranych przez poprzedni Sejm (K 34/15). Zabezpieczenie nie odniosło skutku, podobnie jak wniosek prezesa Rzeplińskiego, aby sąd cywilny powstrzymał ich orzekanie, w praktyce zaakceptował niedopuszczenie ich do orzekania. Warszawski Sąd Okręgowy orzekł jednak, że to, czy ktoś jest sędzią czy nie, nie jest sprawą cywilną, lecz publicznoprawną, bo dotyczy ustroju państwa, i nie można jej rozstrzygać w procedurze cywilnej.
Poza tymi trzema sprawami zabezpieczenia sądowe występowały raczej w prywatnych sprawach, choć czasem, jak np. zakazy publikacji czy filmu, miały szerszy, publiczny charakter. Dodajmy, że po wielu kontrowersyjnych wyrokach sądowych wobec prasy wpisano kilka lat temu do art. 755 k.p.c., że zakaz publikacji może być wydany tylko wtedy, gdy nie sprzeciwia się temu ważny interes publiczny, i co najwyżej na rok.
Gdyby ostatnie zabezpieczenie potwierdził Trybunał Sprawiedliwości UE, podniósłby rangę tego narzędzia wręcz na poziom regulacji konstytucyjnych.