Sorry za to porównanie, ale w wielu wypadkach przypomina ono położenie dłużnika i nie bardzo wiadomo, czy potrzebny mu jest prawnik czy psycholog.
Naturalnym adresem w takiej sytuacji wydaje się wciąż kancelaria adwokacka, ale tu pojawia się całkiem realna obawa, że prawnik i sąd wpędzą zainteresowanego w jeszcze większe długi. Poza tym czy ten adres jest na pewno właściwy? Owszem, gdy będzie to większa kancelaria, to ma specjalistów, a jeśli nawet nie na etacie, to zaangażuje ich i rozwiąże najbardziej nawet zapętlony spór, np. o podział wielkiego spadku wraz z fabryką czy o podział majątku dorobkowego po rozwodzie milionerów. Tym bardziej że tacy klienci mają pieniądze na dobrych prawników.
Są jednak sprawy, które nie wybijają się na pierwszy plan, bo sądy rozwiązują zwykle indywidualne sprawy X z Y o zapłatę za dostawę np. jakiejś partii wadliwych aparatów. Nie dostrzegają szerszego problemu dłużnika, że za chwilę przestanie być wypłacalny, a może już przestał. To grozi drobnemu czy średniemu przedsiębiorcy, na którego produkt nie ma raptem popytu, czy sklepikarzowi, któremu pod bokiem otwarto właśnie sieciowy sklep i zostaje z dnia na dzień z długami, a musi utrzymywać rodzinę. Odsetki rosną i wierzyciele stukają do drzwi.
Przyhamować jednego czy drugiego wierzyciela na pewien czas nie jest trudno, choć raczej wymaga to prawnika. Gorzej, gdy wierzycieli i odsetek przybywa. Na szczęście od niedawna na poważnie ruszyła upadłość konsumencka, ale przecież to nie jest zupełna amnestia od długów. Powstaje wtedy kwestia kompleksowej diagnozy i tego, kto ma ją sporządzić.
Potrzebę takiego całościowego spojrzenia na dłużnika, a nie tylko na ten czy inny jego problem, czyli dług, ujawniła powstająca branża tzw. antywindykatorów, doradców dłużników, jak się sami nazywają. Upatrzyło w niej sobie miejsce pracy i źródło dochodów wielu prawników bez uprawnień adwokacko-radcowskich czy wręcz nieprawników, którzy, jak wszystko wskazuje, są tańsi. Trzeba oczywiście uważać, by nie trafić na naciągacza, nieprofesjonalistę. W każdym razie ich usługa ma polegać właśnie na zważeniu zagrożeń i atutów dłużnika i szukaniu optymalnego wyjścia. To nie oznacza, jak się niektórzy reklamują, stuprocentowego „zablokowania komornika". Szef jednej z takich firm powiedział mi, że po godzinnej poradzie (co kosztuje 150–200 zł) klientowi otwierają się oczy. To akurat mnie nie dziwi, gdyż pewnie tak jest w każdej innej profesji, przy każdym podobnym problemie wymagającym specjalisty. I co ciekawe, wielu z nich mówi, że drugi raz by już kredytu nie wzięli, takiego długu nie zaciągnęli.
