Wiele miesięcy minęło, nim Wielka Izba Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości uznała racje Komisji Europejskiej. TSUE stwierdził w końcu, że Izba Dyscyplinarna SN swym działaniem może wyrządzić nieodwracalne szkody w sądownictwie, i wydał postanowienie zabezpieczające, które nakazuje Polsce zawieszenie stosowania przepisów, na mocy których izba ta działa i wydaje orzeczenia. To jeszcze nie wyrok TSUE, ale obowiązuje niezwłocznie, a Polska przez miesiąc od ogłoszenia tej decyzji ma poinformować, jak ją wdrożyła. W przeciwnym razie możliwe są kary dzienne – i nawet pandemia koronawirusa może w tym nie przeszkodzić.
Gdy tylko TSUE ogłosił swe postanowienie, ruszyła machina kwestionowania tej decyzji. Słyszymy, że TSUE nie ma kompetencji, by oceniać system sądowniczy w krajach członkowskich, że to skandal, iż w czasie walki z pandemią oderwani od rzeczywistości sędziowie zajmują się takimi sprawami i najlepiej niech wszystko oceni polski Trybunał Konstytucyjny. Akurat to jest oderwanie od rzeczywistości, tak jak próba podmiany znaczenia pojęć. Niestety, te zabiegi działają na opinię publiczną, a rzetelna informacja się do niej nie przebija.
Czytaj też: