Król dopalaczy odpowie za zlecenie zabójstwa Ziobry

Jan S. odpowie za zlecenie zabójstwa ministra sprawiedliwości, prokuratora i policjantów, którzy ukrócili jego intratny biznes.

Aktualizacja: 19.06.2020 06:19 Publikacja: 18.06.2020 19:10

Jan S. usłyszał 14 zarzutów, w tym dotyczące podżegania do zabójstwa prokuratora i policjantów

Jan S. usłyszał 14 zarzutów, w tym dotyczące podżegania do zabójstwa prokuratora i policjantów

Foto: KSP

Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", akt oskarżenia przeciwko Janowi S. 17 czerwca trafił do Sądu Okręgowego w Warszawie z Dolnośląskiego Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.

– Jan S. usłyszał 14 zarzutów, w tym dotyczące podżegania do zabójstwa prokuratora i policjantów, którzy rozpracowywali kierowaną przez niego grupę przestępczą handlującą tzw. dopalaczami, nakłaniania do nękania funkcjonariuszy, usiłowania wręczenia łapówek – wylicza prok. Ewa Bialik, rzeczniczka PK.

Od otrucia po bombę

Kulisy tej wyjątkowej sprawy w maju ubiegłego roku ujawniła „Rzeczpospolita".

To historia bez precedensu – nigdy dotąd (po 1990 r.) nie było przypadku zlecenia zabójstwa polityka ze strony osoby z grupy przestępczej. Dotąd najwyższy rangą funkcjonariusz publiczny, który został zabity (w 1998 r.) to były szef policji, gen. Marek Papała, do dziś nie wiemy jednak, czy ktoś to zlecił, czy też, jak dziś twierdzi prokuratura, zastrzelił go złodziej samochodów przy próbie kradzieży. Były próby pozbycia się niewygodnych prokuratorów, np. prowadzących śledztwo przeciwko ludziom gangu mokotowskiego czy mafii paliwowej.

O co oskarżyła Jana S. prokuratura? Za zabicie Zbigniewa Ziobry oferował wynajętemu killerowi 100 tys. zł. „Chciał w ten sposób doprowadzić do zaniechania prac nad zaostrzeniem kar za produkcję tzw. dopalaczy i handel nimi" – wskazuje prokuratura. Ziobrę obwiniał o to, że „zepsuł mu interes". Plan pozbycia się ministra zakładał podłożenie bomby pod samochodem lub podanie trucizny. Sposoby podpowiadał wynajętemu killerowi sam S.

Jan S. chciał też wyeliminować prokuratora prowadzącego śledztwo fikcyjnymi zdjęciami i filmami, które miały go zdyskredytować. Jeśli to by nie pomogło, proponował zastrzelenie, podanie substancji, która wywoła zawał serca, zakażenie wirusem HIV. W przypadku stołecznych policjantów z Wydziału do Walki z Przestępczością Narkotykową S. (oprócz podżegania do ich zabójstwa) zlecał killerowi, by podszywał się pod nich i zamieszczał fikcyjne ogłoszenia.

Do wykonania zlecenia S. zaangażował chemika ze swojego gangu, który wiedział, jak skonstruować ładunek wybuchowy, i miał broń palną.

Sprawa – jak pisaliśmy – wyszła na jaw, bo chemik wpadł i zaczął sypać. Głównym dowodem jest korespondencja z zabójcą przez szyfrowany komunikator.

Czy zlecenie zabójstw mogło być realne? – Patrząc na statystyki na świecie, to właśnie motyw ekonomiczny, poza nienawiścią, jest dominujący w socjologii zabójstw. Chęć posiadania, zysku, jest tak silna, że powoduje zakłócenie czynności psychicznych – twierdzi prof. Brunon Hołyst, kryminolog. – Tacy sprawcy nie dokonują samooceny, myślą o zbrodni, są owładnięci żądzą wzbogacenia się. A modus operandi, jaki zastosują, by pozbyć się w ich mniemaniu przeszkody w interesach, jest im obojętny – zaznacza prof. Hołyst.

Szukany czerwoną notą

Kiedy w czerwcu 2018 r. policja rozbiła gang Jana S. (przejęła 120 kg substancji i narkotyków), on sam zdołał uciec do Holandii, gdzie planował rozkręcić fabrykę dopalaczy. Był poszukiwany dwoma listami gończymi i tzw. czerwoną notą Interpolu. Wpadł w styczniu tego roku pod Warszawą. Już w areszcie próbował wybrnąć z kłopotów – chciał przekupić strażnika, dawał mu 20 tys. zł za wniesienie telefonu komórkowego do celi. Korupcyjną propozycję złożył też psychologowi więziennemu za skierowanie go na konsultację psychiatryczną – grał na niepoczytalność.

Jan S. miał wiele do stracenia. 29-latek stworzył największy na rynku dopalaczy w Polsce i Europie gang, który sprzedawał środki przez sklep internetowy klientom z całego świata, nawet z USA i Australii. Tylko jeden punkt w Warszawie dał w ciągu 14 miesięcy przychód rzędu 17 mln zł. Dopalacze S. sprowadzał z Chin, w Warszawie je porcjowano, klientom dostarczały je firmy kurierskie. Konta bankowe obsługujące zamówienia sklepu internetowego były zakładane na tzw. słupy. Grupa S. działa od 2015 r., a dopalacze z jego sklepu kupiło ok. 16 tys. osób, w tym kilka osób po ich zażyciu zmarło. Jan S. odpowie i za to w odrębnym procesie.

Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", akt oskarżenia przeciwko Janowi S. 17 czerwca trafił do Sądu Okręgowego w Warszawie z Dolnośląskiego Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.

– Jan S. usłyszał 14 zarzutów, w tym dotyczące podżegania do zabójstwa prokuratora i policjantów, którzy rozpracowywali kierowaną przez niego grupę przestępczą handlującą tzw. dopalaczami, nakłaniania do nękania funkcjonariuszy, usiłowania wręczenia łapówek – wylicza prok. Ewa Bialik, rzeczniczka PK.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii