„Gdy narasta kryzys, musi istnieć forma dialogu, w której uczestniczą osoby szanujące się i próbujące się porozumieć” – tak ideę tego spotkania tłumaczył w rozmowie z „Rzeczpospolitą” prof. Jerzy Duszyński, prezes PAN. Dodawał, że inicjatywę forum popierają m.in. dziekani wydziałów prawa państwowych uczelni wyższych, a także abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że ze strony arcybiskupa pojawiła się propozycja aktywnego udziału w forum przedstawiciela Kościoła. Nie została ona jednak przyjęta. Kościół nie weźmie udziału w spotkaniu nawet w charakterze obserwatora.

Nie wiadomo skąd taka decyzja. Zdaniem naszych, zorientowanych w temacie, rozmówców obecność przedstawiciela Kościoła z jednej strony mogłaby być sprawą dość drażliwą dla niektórych środowisk, z drugiej zaś mogłaby zaszkodzić samemu Kościołowi, który opowiedziawszy się za takim lub innym rozwiązaniem zostałby natychmiast ustawiony po jednej stronie sporu. To argumenty w zasadzie racjonalne i do przyjęcia.

Niestety – chociażby w świetle ostatnich badań dotyczących zaufania do Kościoła i oceny jego działań, które w ostatnim czasie poleciały na łeb na szyję – można też uznać, że odmowa ta wynika z tego, że Kościół nie cieszy się już takim autorytetem jak przed laty, gdy jako gwarant umów społecznych brał udział w obradach Okrągłego Stołu. Uprawnioną będzie w tej sytuacji teza, że na jego własne życzenie. W ciągu ostatnich lat Kościół kilka razy miał szansę odegrania znaczącej roli, ale z niej nie korzystał. Przy narastającym konflikcie społecznym hierarchowie nagabywani czy to nie jest właściwy moment, by wejść do gry odpowiadali zdawkowo, że Kościół mógłby w sporze odegrać rolę mediatora, ale tylko wtedy jeśli zwaśnione strony o to poproszą. A skoro nie prosiły, Kościół odpuszczał – także z lęku o to, by jego ewentualnego krytycznego głosu nie wykorzystano w doraźnej walce politycznej. Czasem mówiono, że to roztropne milczenie.

To jednak przeszłość, nieodległa, ale przeszłość. Z propozycji abp. Gądeckiego można wnioskować, że nastąpiło pewne przebudzenie. Ktoś w KEP doszedł do wniosku, że nie wolno stać z boku i w milczeniu się przyglądać, ale trzeba – jak mówi papież Franciszek – wejść w konflikt, podjąć próbę jego rozwiązania i przemienić konflikt w nowy proces. To pierwszy krok. Odmowa na udział w rozmowach nie powinna jednak spowodować wycofania się Kościoła na wcześniejsze pozycje. Dziś powinien on jednoznacznie i głośno powiedzieć całemu społeczeństwu, że taką formę rozmów popiera, powinien przy tym przypomnieć swoje nauczanie w odniesieniu do demokracji, trójpodziału władzy, poszanowania demokracji, praw mniejszości, itp. Potem zaś nie może rezygnować ze swojego głosu aprobaty czy krytyki. Powinien bacznie śledzić obrady forum i zabierać głos z pozycji zewnętrznego obserwatora. Nawet wtedy jeśli nie będzie on przychylnie odbierany. Milczenie będzie bowiem oznaczało dezercję i z roztropnością nie będzie miało za wiele wspólnego.