Lista hejterki decydowała o awansach sędziów?
Przyznajemy, że choć sygnalizowaliśmy obawy związane z kryteriami doboru sędziów („Rzeczpospolita" z 28 sierpnia 2018 r. „Wątpliwy nabór grozi »dyktaturą ciemniaków«") i nam wyobraźni zabrakło. Filmowi scenarzyści nie pomyśleli też o stworzeniu szarady, kto jest Olsenem? Czy Olsena nie dałoby się od razu ułaskawić „w ciemno"? Czy minister mógłby jedynie dla niepoznaki pohukiwać, że gdyby tylko zauważył, co dzieje się w podległym ministerstwie, to zrobiłby wielkie porządki? Czy może jednak Olsena już wyrzucono? Tu filmowym pierwowzorem jest kapitan Renault, który w doskonale znanym mu szulerskim lokalu w Cassablance, oburzony udaje, że nagle zauważył, iż tu uprawia się hazard.
Rynsztokowy poziom
Filmowcy nie pomyśleli, by zapowiedzieć tworzenie kodeksu etycznego, który dopiero uświadomiłby sędziom, że w internecie nie wolno nadużywać uprawnień, bluzgać, hejtować, zniesławiać i stalkować. Pewnie bez kodeksu myśleć mogli, że wolno i że przystoi im poziom rynsztokowych wypowiedzi i obrzydliwa nagonka na ludzi, odpowiadająca fali w wojsku lub zakładzie poprawczym.
Warto podpowiedzieć filmowym scenarzystom, że kolejnym obrazem w komedii mogłaby być zapowiedź kodeksu etycznego policji, CBS i CBA. Na wypadek gdyby funkcjonariusze – nie czując etycznych ograniczeń – przypadkiem zniszczyli lub nie zdążyli zapobiec zniszczeniu twardych dysków, zapisów rozmów w komunikatorach, billingów czy historii korespondencji albo pozwolili zainteresowanym uzgodnić wersje. Jaka piękna kryminalna zagadka, podszyta niemałą dawką dobrego humoru. Ile radości przy oglądaniu, a zwykły widz się nie połapie, o co chodzi.
Wszystko układałoby się w piękny, komediowy scenariusz, gdyby nie fakt, że ktoś podobno chciał reformować Polskę i zmieniać wymiar sprawiedliwości na lepsze. Tymczasem, gdyby opierać się na wyświetlonych hejterskich wypowiedziach i pokazanych opinii publicznej więzach organizacyjnych, należałoby najłagodniej stwierdzić, że wprowadzono do systemu najgorszą hołotę. Porozumienie oparte na systemie komunikatorów, ustalenia co do finansowania zachowań pozakategorialnych wykazują niepokojące podobieństwo do zorganizowanej grupy przestępczej (art. 258 kodeksu karnego). Ujawnione screeny nakazują rozważyć, czy ich autorzy nie zajmowali się zniesławianiem (art. 212 k.k.), znieważaniem (art. 216 k.k.), stalkingiem (art. 190a k.k.), ujawnianiem tajemnicy służbowej (art. 266 k.k.), niedopuszczalnym i nieuprawnionym przetwarzaniem danych osobowych oraz nadużywaniem uprawnień (art. 231 k.k.). I to wszystko – jak donoszą media – z prawdopodobnym udziałem osób wchodzących w skład konstytucyjnych organów. Zatrudnionych czy nawet kierujących Ministerstwem Sprawiedliwości, zasiadających w składzie Krajowej Rady Sądownictwa, Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Nawet wierząc twierdzeniom ministra sprawiedliwości, że nie miał nic wspólnego z zawiązaną grupą hejterską, jego pozycja wymaga prawnej analizy. Z uwzględnieniem obowiązku kierowania, pieczy oraz nadzoru nad ministerstwem i wiedzy o wszystkim, co się w nim dzieje. Połączenie stanowisk ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego daje obowiązek wykrywania i ścigania przestępstw. Nie chodzi tylko o problem kompromitującego powstania „pod okiem" ministra, w podległym mu ministerstwie, hejterskiej grupy, lecz o zaniechanie w sferze objętej prawnym obowiązkiem działania. Z jednej strony w okresie, gdy grupa miała powstawać i realizować opisane publicznie działania, do których nigdy w praworządnym państwie nie powinno dojść. Z drugiej – w zakresie niezbędnej aktywności na polu pełnego wyjaśnienia tych zdarzeń, w perspektywie dyscyplinarnej i prawnokarnej.