Marek Domagalski: Wyborcza ekonomia

Za kilka dni rodacy staną przed decyzją, jak najlepiej spożytkować najdroższe chyba w historii III RP prezydenckie wybory. Nakłady oczywiście nie gwarantują zysku, ale trzeba o to powalczyć. Dać sobie i Polsce szansę.

Aktualizacja: 23.06.2020 12:18 Publikacja: 23.06.2020 08:16

Marek Domagalski: Wyborcza ekonomia

Foto: Adobe Stock

Owe nakłady to nie tylko najdłuższa i niemal podwójna kampania wyborcza, ekstrawydatki i strata energii i godzin przed telewizorami, które można było inaczej wykorzystać. I to nie tylko wina epidemii. Pisałem już, że w tych wyborach rola prezydenta w naszym państwie została wywindowana nieprawdopodobnie, a walka o prezydenturę urosła do rangi historycznej. To raczej przesada, ale wynik tych wyborów może się przełożyć na praktyczny system rządów w Polsce i los wielu obywateli.

I teraz muszą sobie oni odpowiedzieć, gdyż nawet brak zainteresowania, nieuczestniczenie w głosowaniu jest też decyzją, jak nie zmarnować tej demokratycznej okazji, ograniczyć własne szeroko pojęte straty lub zwiększyć zyski.

Czytaj także: Bon turystyczny pomóc ma hotelom i prezydentowi

I tu najważniejsze jest pytanie, co zależy od prezydenta, który ma zapisane w konstytucji poważne zadania, jak stanie na jej straży i godne reprezentowanie państwa. Ale twardych narzędzi ma niewiele, a o zmianie konstytucji, o czym piszą niektórzy kandydaci w programach nawet szeroko, raczej zapomnijmy, bo nie było woli poparcia inicjatywy referendalnej obecnego prezydenta nawet przez jego obóz, a teraz po stronie opozycji zgody na przedłużenie mu z powodu epidemii kadencji i odroczenie wyborów.

Prezydent, owszem, może wetować część ustaw nawet skutecznie, co pokazała także obecna kadencja, odmawiać niektórych sędziowskich nominacji (ale to kropla w morzu sędziowskiej profesji), zostają mu zatem miękkie narzędzia, jak mediacja między różnymi partiami i ich frakcjami, prezentacja, wręcz lansowanie określonego modelu obywatelskiej służby, wreszcie reprezentowanie kraju za granicą.

Praktycznie patrząc, prezydent ma być jakimś pozytywnym logo swojego kraju i wsparciem, a kiedy trzeba, recenzentem dla rządu, w którego rękach leży lwia część polityki krajowej i zagranicznej. Są oczywiście też pomysły, aby prezydent był tamą obecnej władzy, przyczółkiem na drodze jej odsunięcia.

Każdy wybór niesie ryzyko, stąd też ważna jest wiarygodność kandydata. Niestety, nawet najlepsze indywidualne wybory poszczególnych obywateli nie gwarantują najlepszego końcowego wyniku – ale dają taką szansę.

Owe nakłady to nie tylko najdłuższa i niemal podwójna kampania wyborcza, ekstrawydatki i strata energii i godzin przed telewizorami, które można było inaczej wykorzystać. I to nie tylko wina epidemii. Pisałem już, że w tych wyborach rola prezydenta w naszym państwie została wywindowana nieprawdopodobnie, a walka o prezydenturę urosła do rangi historycznej. To raczej przesada, ale wynik tych wyborów może się przełożyć na praktyczny system rządów w Polsce i los wielu obywateli.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?