Jedną z pierwszych decyzji zwycięskiej koalicji było podjęcie uchwały dotyczącej przywrócenia porządku konstytucyjnego. Na czołowym planie znalazł się Trybunał Konstytucyjny, który, zdaniem rządzących, nie spełnia funkcji niezależnego organu konstytucyjnego. Nie chodziło wyłącznie o tzw. sędziów-dublerów, lecz o wszystkich. Zdaniem rządu Trybunał należy zatem zreformować i przeprowadzić kadrowy reset, aby mógł dalej wykonywać swoje ustrojowe zadania. Od grudnia 2024 r. orzeczenia Trybunału nie są ogłaszane w dziennikach urzędowych.
Czytaj więcej
Prezes TK Bogdan Święczkowski poinformował Prokuraturę Krajową, że nie stawi się na zaplanowanym...
Trybunał Konstytucyjny wzięty głodem?
Kolejnym krokiem było niezgłaszanie przez koalicję kandydatów na zwalniające się stanowiska sędziowskie, związane z przejściem w stan spoczynku, co miało na celu stopniowe wygaszanie kadrowe obecnego Trybunału. Wprowadzone zostały również cięcia budżetowe na 2025 r., które – obok TK – objęły także Krajową Radę Sądownictwa oraz, częściowo, Sąd Najwyższy.
Najdotkliwiej ucierpiał Trybunał, którego pracownicy w lutym nie otrzymali wynagrodzeń. Minister Maciej Berek argumentował, że finansowanie podmiotów, których legalność została podważona przez orzecznictwo międzynarodowych trybunałów, nie ma uzasadnienia.
Część komentatorów uznała taki krok za zbyt brutalny, ponieważ dotknął również tych sędziów, którzy zostali wybrani zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem. Konsekwencje ograniczeń budżetowych narastają, a w czerwcu – decyzją kierownictwa TK – kilkudziesięciu sędziów w stanie spoczynku może nie otrzymać wynagrodzeń. Co ciekawe, wśród nich znajdą się zarówno sędziowie, którzy krytykowali reformy w TK i stawali na pierwszej linii frontu w walce o praworządność, jak i ci, którzy skorzystali na „dobrej zmianie”. Obecna sytuacja oznacza uderzenie w bardzo czuły punkt – sferę materialną emerytowanych sędziów.