Przede wszystkim z cytowanego przepisu wynika jasno, że Trybunał „może" (a nie „musi" – o czym za chwilę) odroczyć skutek prawny swojego orzeczenia, co spowoduje, że – inaczej niż standardowo – orzeczenie to nie wejdzie w życie z dniem ogłoszenia. Bez względu jednak na to, kiedy wyrok o niezgodności wchodzi w życie, istnieje podstawa do wznowienia postępowania (choć zasadniczo TK stoi na stanowisku, że w okresie odroczenia wznowienie jest wykluczone, chyba że zastosuje tzw. przywilej korzyści). W postępowaniu prowadzonym przez Trybunał na podstawie ustawy, która została uznana za niekonstytucyjną, odroczony skutek wyroku nie likwidowałby wcale paradoksu, ale... podobnie – odraczał go. W istocie bowiem wszystko rozbija się o możliwość wznowienia postępowania przed Trybunałem z pominięciem wskazanych przepisów, po to, aby zło prawne wyrządzone przez niekonstytucyjną regulację mogło zostać unicestwione.
Ruszmy wyobraźnią i zastanówmy się, jak miałoby to wyglądać. Trybunał orzeka o noweli grudniowej z odroczonym skutkiem. Orzeczenie to stanowi podstawę do wznowienia postępowania, w wyniku którego zostało podjęte. Postępowanie zostaje wznowione, ale już z pominięciem przepisów, które Trybunał uznał za niekonstytucyjne, czyli z pominięciem noweli grudniowej. Rezultat przypomina to, co faktycznie zrobił Trybunał 9 marca, gdy orzekał z pominięciem tych przepisów ustawy grudniowej stanowiących przedmiot kontroli, które mogłyby mieć zastosowanie w sprawie.
Co istotne, takie orzeczenie z odroczonym skutkiem nie likwiduje wcale paradoksu, bo powstaje problem podania podstawy prawnej dla ponownego orzekania. Trybunał musiałby przecież ponownie orzekać w sprawie, w której już orzekł. Tego zaś nie może zrobić, ponieważ – zgodnie z ust. 1 cytowanego art. 190 – orzeczenia Trybunału są ostateczne (towarzyszy im konstytucyjna powaga rzeczy osądzonej). Okazuje się, że rozumując w ten sposób, musimy stwierdzić, że Trybunał mógłby (ze względu na możliwość wznowienia postępowania), a jednocześnie nie mógłby (ze względu na powagę rzeczy osądzonej) orzekać ponownie. Dodajmy jeszcze, że dotąd nie budziło żadnych wątpliwości stanowisko doktryny prawa konstytucyjnego dotyczące ostateczności orzeczeń Trybunału. Jak zauważono, zasada ta „(...) odnosząca się do wszystkich rozstrzygnięć Trybunału, oznacza, iż ani sam Trybunał, ani żaden organ zewnętrzny nie może uchylić ani zmienić orzeczenia wydanego przez skład orzekający Trybunału (...)" (B. Banaszak, „Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz", Warszawa 2009, uwaga nr 4, s. 837–838). W tym samym duchu, wykluczając ewentualność wznawiania postępowań przed Trybunałem, wypowiedział się m.in. prof. Leszek Garlicki w komentarzu pod swoją redakcją (zob. „Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz", t. V, Warszawa 2007, uwaga nr 4 do art. 190, s. 4–5). Potwierdzeniem powyższych tez jest brak regulacji ustawowej określającej zasady i tryb wzruszania orzeczeń Trybunału (ze względu na autonomię pojęć konstytucyjnych nie wchodzi tu w rachubę analogiczne stosowanie przepisów kodeksu postępowania cywilnego dotyczących wznawiania postępowań). Także Trybunał w wyroku z 9 marca zauważył, że art. 190 ust. 4 nie może znaleźć zastosowania do orzeczenia Trybunału, a to ze względu na treść art. 190 ust. 1 (zob. cz. III, pkt 1.4 uzasadnienia).
To jest zarzut fundamentalny. Uzupełniają go zarzuty pomniejsze. Po pierwsze, modalność użyta w dyskutowanym przepisie dotyczy „możliwości", a nie „konieczności" odroczenia skutku prawnego orzeczenia Trybunału. Wskazanie tej modalności oznacza, że to Trybunał, w wyniku zbadania sprawy i uznania, że zachodzą określone przesłanki aksjologiczne uzasadniające takie rozstrzygnięcie, może zdecydować o ewentualnym odroczeniu skutku prawnego swojego orzeczenia (tak było np. w sprawie o sygn. P 1/05, dotyczącej europejskiego nakazu aresztowania, gdy orzekł, że wprowadzający tę instytucję przepis kodeksu postępowania karnego utraci moc po upływie maksymalnego możliwego okresu, tj. 18 miesięcy od dnia ogłoszenia wyroku, co pozwoliło ustrojodawcy znowelizować odpowiednio konstytucję, dostosowując ją do polskich zobowiązań międzynarodowych; również w sprawie K 47/15 w cz. II sentencji wyroku zawarto klauzulę odraczającą w odniesieniu do jednego przepisu).
Tymczasem – gdyby przyjąć rozumowanie krytyków – trzeba uznać, że głównym zadaniem Trybunału podczas orzekania o noweli grudniowej jest nie tyle wydanie właściwego orzeczenia o konstytucyjności bądź niekonstytucyjności, ile... uniknięcie opisanego paradoksu. Oznaczałoby to, że ustawodawca, grożąc paradoksem logicznym, zmusza Trybunał, by wybrał rozstrzygnięcie, które pozwala utrzymać konstytucyjność ustawy w momencie orzekania (co i tak jest, jak wykazano powyżej, rozwiązaniem pozornym). Niemniej takie postawienie sprawy zakłada, że paradoks istnieje, a Trybunał musi znaleźć faktyczne wyjście z trudnej sytuacji. To, że paradoks jest obecny, wiąże się z koniecznością rozważenia jego skutków już przed podjęciem orzekania, a nie w jego trakcie, przynajmniej w tym sensie, że zostaje z góry przesądzone, iż ewentualne stwierdzenie niekonstytucyjności ustawy musi być opatrzone odroczonym skutkiem. Możliwość staje się koniecznością, co z kolei sprawia, że przepis konstytucyjny zostaje wypaczony, a Trybunał, kontrolując ustawę o samym sobie, nie może orzekać w sposób nieskrępowany, tak jak robiłby to, badając konstytucyjność ustawy o każdym innym organie ustrojowym (np. ustawy o RPO, NIK czy NBP). To z kolei oznacza, że kompetencje Trybunału do badania ustawy o samym sobie są inne, a ściślej: bardziej ograniczone niż do badania innych ustaw. Tymczasem lektura przepisów konstytucji w żadnej mierze nie prowadzi do tego rodzaju wniosku.
Po drugie, przyjęcie, że Trybunał musi orzekać z odroczonym skutkiem, oznacza, iż pominięte zostaje w ogóle ratio przepisu, który ma to umożliwiać. Choć w konstytucji nie są sformułowane jakiekolwiek (poza ekonomicznymi, w przypadku orzeczeń, które wiążą się z nakładami budżetowymi nieprzewidzianymi w ustawie budżetowej – zob. art. 190 ust. 3 zd. 3) racje dla odroczenia, jest kwestią niepodważalną, że muszą one mieć charakter faktyczny, a nie logiczny. Artykuł 190 ust. 3 zd. 1 in fine nie służy do tego, by Trybunał – zresztą jedynie pozornie – unikał paradoksów logicznych. Ustanowiono go po to, aby unikać niekorzystnych skutków ekonomicznych albo np. społecznych (związanych choćby z powstaniem jeszcze bardziej niekonstytucyjnej od uchylanych przepisów luki prawnej w zakresie określonej materii), spowodowanych natychmiastowym wejściem w życie niektórych orzeczeń. Tylko bowiem rozpoznanie skali faktycznych problemów pozwala posłużyć się odroczeniem do 12 lub 18 miesięcy (art. 190 ust. 3 zd. 2) w tym celu, aby tym problemom choćby częściowo zapobiec. Natomiast majstrowaniem przy kalendarzu nie da się uniknąć kłopotów logicznych.