W każdej dyskusji ważne jest, aby strony posługiwały się argumentami mającymi oparcie w faktach. Wówczas dyskusja jest rzeczywiście wartościowa i konstruktywna. Wydaje mi się, że zasada ta powinna być szczególnie przestrzegana, gdy wypowiada się poglądy wysoce kontrowersyjne. Od autora takich wywodów oczekiwałbym zatem choćby krótkiego ich uzasadnienia.

Chodzi mi o komentarz red. Marka Domagalskiego „Temida bez planu", który ukazał się w „Rzeczpospolitej" 31 stycznia w dodatku „Rzecz o Prawie". Autor, omawiając ostatnie propozycje zmian w ustroju wymiaru sprawiedliwości, stwierdza: „ Idea szkoły sędziów była chybiona od początku, od jej powołania osiem lat temu. Aż dziw, że w tym rządzie powstają pomysły zwiększenia jej roli. Być może taka szkoła jest dobra dla prokuratorów, gdyż pełnią oni funkcję lepiej prawniczo przygotowanych policjantów śledczych, ale sędzia to ma być osobowość, a tego nie zdobywa się ani nie weryfikuje na szkoleniach. Zresztą ta taśma produkcyjna może dostarczyć kilka, kilkanaście procent kandydatów(...)".

Pominę dosyć lekceważący ton autora, niemniej warto przypomnieć, że idea powołania centralnej instytucji przygotowującej przyszłych sędziów i prokuratorów zrodziła się z głębokiej krytyki poprzedniego, zdecentralizowanego modelu. Twórcy Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury oparli się na sprawdzonych i najlepszych wzorach europejskich, przede wszystkim na rozwiązaniach francuskich i hiszpańskich, w których to krajach, zresztą jak w większości państw europejskich, szkolenie aplikantów ma właśnie charakter centralny. Taki model, w przeciwieństwie do poprzedniego, gwarantuje przejrzystość i obiektywizm na egzaminach wstępnych na aplikację, dając równe szanse wszystkim absolwentom prawa. Również niezaprzeczalną wartością tego systemu jest jednolity i wysoki poziom szkolenia. Warto podkreślić, że szkolenie w Krajowej Szkole prowadzą wysokiej klasy praktycy- sędziowie i prokuratorzy różnych szczebli, w tym sędziowie Sądu Najwyższego, nie zaś, jak czasem się słyszy, teoretycy.

Co ważne, aplikanci tylko 18 proc. czasu szkoleniowego spędzają na zajęciach w Krajowej Szkole i są to zajęcia praktyczne prowadzone w formie warsztatów, symulacji rozpraw, polegające na pisaniu projektów pism procesowych na podstawie autentycznych akt spraw. To nie są zajęcia teoretyczne, na wzór zajęć na wydziałach prawa. Z kolei ponad 80 proc. czasu aplikanci odbywają praktyki w sądach i prokuraturach w różnych wydziałach, pod okiem swoich patronów. Tam obserwują przebieg postępowania i opracowują projekty decyzji procesowych. Zdobywana wiedza i umiejętności praktyczne są weryfikowane na bieżąco w formie sprawdzianów, podczas których aplikanci przygotowują konkretne pisma procesowe. I znowu warto nadmienić, że to nie są żadne testy, jak z uporem twierdzą niektórzy prawnicy-komentatorzy. Zwieńczeniem aplikacji jest egzamin sędziowski lub prokuratorski, zdawany przed komisją egzaminacyjną składającą się z sędziów i prokuratorów. Według nowych propozycji nabór do służby sędziowskiej i prokuratorskiej będzie odbywał się częściowo spośród aplikantów Krajowej Szkoły, którzy zdali egzamin i ukończyli asesurę, której przebieg oceni Krajowa Rada Sądownictwa, a częściowo wśród zainteresowanych adwokatów, radców prawnych czy notariuszy. Reasumując, takie rozwiązanie z jednej strony zapewni racjonalne wykorzystanie środków publicznych wydatkowanych na szkolenie przyszłych kadr wymiaru sprawiedliwości, a z drugiej umożliwi wykonywanie zawodu sędziego i prokuratora uznanym praktykom. Co zaś się tyczy wspomnianej przez autora „osobowości", którą powinien być sędzia, a już niekoniecznie prokurator, jak do zrozumienia daje autor, to jestem przekonany, że każdy obywatel oczekuje, aby jego sprawy rozstrzygał sędzia, ale również prokurator posiadający odpowiednią wiedzę i szczególnie takie cechy jak niezależność, wrażliwość i rzetelność.

Autor jest prokuratorem, rzecznikiem prasowym Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury