Nie obawiałem się w zasadzie, że zabójstwo Pawła Adamowicza może być kojarzone z którąś z partii politycznych – było zbyt szalone. Obawiałem się, przyznam, jednego: że sprawca mordu czytał jedną gazetę albo oglądał na okrągło jedną stację, bądź kumplował się w więzieniu z byłym działaczem partyjnym. Obawiałem się łączenia tego zabójstwa z politycznymi przeciwnikami, a że śmiertelnie ugodzony prezydent kojarzony jest z obecną opozycją, potencjalny oskarżony byłby niejako na widelcu.

Czytaj także: Czy nowe ograniczenia poprawią bezpieczeństwo w Polsce

Wierzę, że do tej pory nikt poważnie takiego związku nie chciał budować, ale z ostrożności zacytuję słowa byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzeja Rzeplińskiego.

Pytany w TVN24, czy zabójstwo Pawła Adamowicza było mordem politycznym, odpowiedział zdecydowanie: Nie. To był mord człowieka, który chciał wejść do historii. Był przekonany, że to, co robi, ma znaczenie polityczne, ale nie w interesie jakiejś partii politycznej, osób. Sam z siebie chciał ugodzić. Doskonale wiedział, że zabijając prezydenta Adamowicza, wchodzi do historii. I wchodzi. Na to nic nie poradzimy.

Prof. Rzepliński kojarzony jest głównie z niedawnym sporem o skład Trybunału Konstytucyjnego, ale przecież przez lata zajmował się nie tylko prawami człowieka, ale i prawem karnym, kryminologią. Ma dużo zdrowego rozsądku, jak większość rodaków. Ale nie wszyscy. Dlatego w tym trudnym okresie sięgnąłem po jego wiedzę i rozsądek. Może będzie kubłem zimnej wody dla tych, którzy chcieliby wytyczyć prostą ścieżkę między gdańską zbrodnią a polityką.