Wolność, równość, braterstwo wśród sędziów

Czas zerwać z oligarchiczną strukturą sądownictwa.

Aktualizacja: 28.01.2017 13:04 Publikacja: 27.01.2017 23:01

Wolność, równość, braterstwo wśród sędziów

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Na 30 stycznia b.r. zostało zwołane nadzwyczajne posiedzenie Zebrania Przedstawicieli Sędziów Okręgów. Jest to najwyższy organ przedstawicielski sędziów sądów powszechnych na szczeblu okręgu i rejonu. Głównym jego zadaniem jest wybór ośmiu członków Krajowej Rady Sądownictwa, ale delegaci dokonują także oceny działalności wybranych przez nich członków Rady, zgłaszają Radzie postulaty dotyczące jej działalności i podejmują uchwały dotyczące problemów pojawiających się w działalności sądów powszechnych.

Odkąd sięgam pamięcią, zebrania zawsze były zwoływane w celach wyborczych. Tym razem jest inaczej, gdyż kadencja większości sędziów powszechnych zasiadających w KRS kończy się dopiero za rok. Mamy zatem do czynienia z sytuacją bez precedensu – po raz pierwszy w ostatnich latach zostało zwołane zebranie w innym celu niż wybór członków Rady. Niestety, cel zebrania nie został oficjalnie podany. Można się jednak spodziewać, że zebranie dotyczyć będzie podjęcie uchwał dotyczących aktualnych problemów sądownictwa powszechnego. A moim zdaniem postulaty dotyczące sądów dobrze odzwierciedla znane hasło francuskich rewolucjonistów „wolność, równość, braterstwo”.

Po pierwsze – wolność

W przypadku sądów powszechnych wolność to niezależność sądów i niezawisłość sędziów. Wartości te, choć zagwarantowane w Konstytucji i teoretycznie przyjmowane powszechnie, są jednak nieustannie zagrożone przez polityków, różnych zresztą opcji. Od wielu lat widać wyraźnie, że politykom będącym aktualnie u władzy niezależne sądy nieraz przeszkadzają i chętnie widzieliby zwiększenie uprawnień nadzorczych władzy wykonawczej w osobie Ministra Sprawiedliwości. Co ciekawe – ci sami politycy, którzy w czasie sprawowania władzy podejmowali działania zmierzające do osłabiania niezależności władzy sądowniczej, po przejściu do opozycji stają się nagle żarliwymi obrońcami wolnych sądów. Jak słusznie zauważył jeden z uczestników niedawnego Kongresu Sędziów: łatwo jest bronić niezależności sądów będąc w opozycji, trudniej to robić sprawując władzę.

Oczywiście wolne od politycznych wpływów sądy nie są jakąś fanaberią. Atrybut niezawisłości nie jest dany sędziom dla ich wygody albo po to, by mogli orzekać według własnego widzimisię. Niezawisłość, jak też poszczególne jej gwarancje, zwane niesłusznie przywilejami, nie służą bowiem sędziom, lecz obywatelom, którzy przed sądami stają. Chyba nikt nie chciałby, żeby sędzia rozpoznający jego sprawę podlegał w sposób bezpośredni politykowi zajmującemu w danym momencie ministerialny fotel. Niezależność wymiaru sprawiedliwości ma szczególne znaczenie w sprawach, gdy obywatel występuje przeciwko władzy państwowej (np. emeryci odwołujący się od niekorzystnych decyzji ZUS) albo to władza występuje przeciwko obywatelowi (np. oskarżenie w sprawach karnych). W takich sytuacjach jedynie całkowicie niezależny od władzy wykonawczej sąd może należycie spełnić swoje zadanie. Podobnie jest w przypadkach spraw, w których występują znani politycy, czy to z partii rządzącej, czy to z opozycji.

Warto zatem poważnie zastanowić się, czy władza polityków nad sądami nie jest nadmierna i czy rzeczywiście możemy jeszcze mówić o pełnej niezależności władzy sądowniczej. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na treść prawa o ustroju sądów powszechnych, w której to ustawie Minister (Ministerstwo) Sprawiedliwości pojawia się aż 129 razy. Już sam ten fakt świadczy to jednoznacznie, jak znaczącą rolę w funkcjonowaniu sądów ma przedstawiciel władzy wykonawczej w ramach tzw. nadzoru wewnętrznego.

Nic więc dziwnego, że sędziowie od lat postulują likwidację ministerialnego nadzoru, aby zapewnić obywatelom dostęp do niezależnego sądu. Niestety postulaty te, niezależnie od partii aktualnie rządzącej, są permanentnie lekceważone i nic nie wskazuje na zmianę. Co gorsza, także Trybunał Konstytucyjny w kilku orzeczeniach nie dopatrzył się naruszenia Konstytucji w obecnym systemie ministerialnego nadzoru.

„Państwo musi mieć kontrolę"

W kwestii zwiększenia nadzoru polityków nad sądami istnieje, jak widać, porozumienie ponad podziałami i właściwie wszystkie główne partie polityczne są zgodne co do tego, że wpływ polityków na sądy powinien pozostać na obecnym poziomie albo nawet ulec zwiększeniu. Trafnie to niegdyś ujął ówczesny poseł a późniejszy wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń, mówiąc sędziom: "Państwo musi mieć nad wami kontrolę". Oczywiście rozumiał on "państwo" jako władzę ustawodawczą i wykonawczą, zapominając zupełnie, że wymiar sprawiedliwości stanowi - przynajmniej w teorii - równorzędny element władzy państwowej. Nie inaczej uważają zresztą przedstawiciele władzy obecnej.

Warto w tym miejscu oddać głos autorowi zasady trójpodziału władzy Monteskiuszowi: "Kiedy w jednej i tej samej osobie lub w jednym i tym samym ciele władza prawodawcza zespolona jest z wykonawczą, nie ma wolności, ponieważ można się lękać, aby ten sam monarcha albo ten sam senat nie stanowił tyrańskich praw, które będzie tyrańsko wykonywał. Nie ma również wolności, jeśli władza sądowa nie jest oddzielona od władzy prawodawczej i wykonawczej. Gdyby była połączona z władzą prawodawczą, władza nad życiem i wolnością obywateli byłaby dowolną, sędzia bowiem byłby prawodawcą. Gdyby była połączona z władzą wykonawczą, sędzia mógłby mieć siłę ciemiężyciela". Oby do takiego faktycznego połączenia władz nigdy w Polsce nie doszło.

Po drugie – równość

Konstytucja RP poświęca władzy sądowniczej sporo miejsca. Zawsze jednak sędziowie sądów powszechnych występują jako grupa jednolita, bez różnicowania uprawnień w zależności od zajmowanego stanowiska. Każdy sędzia jest bowiem w jednakowym stopniu piastunem fragmentu władzy państwowej.

Praktyka ostatnich 27 lat poszła jednak w zupełnie innym kierunku. Pozornie jednolita grupa sędziów sądów powszechnych jest bowiem bardzo zróżnicowana pod względem uprawnień, w zależności od zajmowanego stanowiska. Najlepiej widać to podczas wyborów członków Krajowej Rady Sądownictwa oraz w organach samorządu sędziowskiego. Elitarna grupa sędziów apelacyjnych ma głos kilkunastokrotnie silniejszy niż najliczniejsza i najbardziej obciążona praca grupa sędziów rejonowych. Jako sędzia okręgowy mam głos trzykrotnie silniejszy od sędziego rejonowego. Zupełnie nie wiem dlaczego.

Jeśli do tego dodamy hierarchiczne podporządkowanie sądów różnych szczebli, w zakresie tzw. nadzoru wewnętrznego, obraz feudalnej struktury sądownictwa staje się pełny. Stanowi to potencjalne zagrożenie dla niezawisłości, gdyż rodzi pokusę orzekania zgodnie z oczekiwaniami przełożonych i sędziów wyższych instancji.

Tak znaczące zróżnicowanie uprawnień sędziów różnych szczebli jest zupełnie nieuzasadnione. Nie ma zwłaszcza żadnego racjonalnego argumentu, by sędziowie rejonowi, którzy na swoich barkach dźwigają gros spraw wpływających do sądów, byli dyskryminowani w stosunku do swoich kolegów z sądów wyższych szczebli. Jako sędzia sądu okręgowego w żadnej mierze nie czuję się trzykrotnie lepszy od kolegów z rejonów, ani też czterokrotnie gorszy od sędziów apelacyjnych.

Słusznym jest więc w mojej ocenie postulat zrównania statusu wszystkich sędziów. Każdy sędzia, niezależnie od szczebla, jest w zakresie orzekania emanacją władzy państwowej i powinien mieć takie same uprawnienia. Ten postulat podnosi od lat Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” i należy mieć nadzieję, że zostanie on spełniony.

Po trzecie – braterstwo

Z braterstwem wewnątrz środowiska sędziowskiego bywało różnie. Zwłaszcza wobec wspomnianych już nierówności. Wbrew dość powszechnej wśród laików opinii sędziowie nie stanowią jednolitej grupy zawodowej, złączonej wspólnymi celami i interesami zawodowymi. Jest to raczej struktura oparta na klasycznej zasadzie feudalnej piramidy, gdzie każdy wyższy szczebel ma w stosunku do szczebla niższego nie tylko nadrzędny status wynikający z instancyjnej kontroli orzeczeń (co jest oczywiste i wynika z niepodważalnej zasady dwuinstancyjności), ale także uprawnienia wynikające z tzw. wewnętrznego nadzoru administracyjnego, który w niektórych jednostkach został rozbudowany do monstrualnych rozmiarów, uniemożliwiających w zasadzie racjonalne orzekanie.

Rewolucyjne idee

Sędziowie, w zależności od sprawowanej funkcji maja nieraz rozbieżne interesy. Pełna zgoda panuje co do ogólnej potrzeby utrzymania niezależności władzy sądowniczej, jednak przy dyskusji o szczegółowych rozwiązaniach bywa różnie. Sędziowie wyżej postawieni często opowiadają w zasadzie się za utrzymaniem status quo, natomiast idee rewolucyjnych zmian zyskują popularność wśród sędziów liniowych niższych szczebli.

Przykładem braku należytej współpracy wewnątrz środowiska sędziowskiego w ostatnich latach są stosunki między Krajową Radą Sądownictwa a Stowarzyszeniem „Iustitia” - organizacją skupiającą ponad 3000 sędziów Przez kilka lat kierownictwo Rady nie znalazło czasu na spotkanie z zarządem „Iustitii”. Owszem, zdarzały się kontakty robocze czy kurtuazyjne, tym niemniej rozmów na kluczowe tematy przez kilka lat brakowało. Ostatnio zaszła w tym zakresie korzystna zmiana. Krajowa Rada zaczęła proponować regularne spotkania, bliską współpracę, a w końcu – wspólną organizację Kongresu Sędziów Polskich. Może mieć to bezpośredni związek z aktualną sytuacją polityczną w kraju, a zwłaszcza z dość powszechnymi obawami środowiska sędziowskiego co do tzw. dużej reformy sądownictwa, odnośnie której brak wciąż decyzji politycznej. Dobrze, że Krajowa Rada dostrzegła ostatnio konieczność dialogu z lekceważonymi dotychczas „dołami”.

Jedność środowiska sędziowskiego jest wartością cenną i pożądaną. Zawłaszcza wobec zakusów na niezależność sądownictwa, otwarcie ostatnio zgłaszanych przez polityków. Ważnym krokiem w budowie tej jedności byłoby powszechne poparcie postulatów zmierzających do demokratyzacji samorządu sędziowskiego i zerwania z oligarchiczną strukturą sądownictwa.

Pozostaje mieć nadzieję, że propagowanie idei jedności środowiska sędziowskiego nie jest jedynie posunięciem taktycznym, zmierzającym do wykorzystania sędziowskich „mas” przez „elity” dla obrony własnych interesów, a demokratyczne idee wolności, równości i braterstwa na trwałe trafią do świadomości sędziów wszystkich szczebli.

Autor jest sędzią Sądu Okręgowego w Płocku, prezesem Oddziału SSP Iustitia w Płocku

Na 30 stycznia b.r. zostało zwołane nadzwyczajne posiedzenie Zebrania Przedstawicieli Sędziów Okręgów. Jest to najwyższy organ przedstawicielski sędziów sądów powszechnych na szczeblu okręgu i rejonu. Głównym jego zadaniem jest wybór ośmiu członków Krajowej Rady Sądownictwa, ale delegaci dokonują także oceny działalności wybranych przez nich członków Rady, zgłaszają Radzie postulaty dotyczące jej działalności i podejmują uchwały dotyczące problemów pojawiających się w działalności sądów powszechnych.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji