Po ponad roku od objęcia stanowiska przez ministra Błaszczaka gołym okiem widać, kto w jego zespole jest prymusem, a kto mógłby usiąść w oślej ławce. Efekty działań są bowiem konkretne, i w prosty sposób przekładają się na wzmocnienie naszego potencjału obronnego. Poprzednie rządy niewiele robiły, aby w rzeczywisty sposób zwiększyć liczbę żołnierzy w Polsce. Błaszczakowi to się udaje. Chociaż warto przypomnieć, że niektóre działania w tym kierunku zostały zainicjowane przez wiceministra w zespole Antoniego Macierewicza – Michała Dworczyka (nie bez powodu jego nazwisko pojawia się na dziennikarskiej liście spekulacji związanych z obsadzeniem stanowiska szefa MON).

Wojsko w sklepie

Od połowy października MON prowadzi kampanię „Zostać żołnierzem Rzeczypospolitej" z wykorzystaniem tzw. mobilnych zespołów werbunkowych. Armia łowi kandydatów m.in. w centrach handlowych, na piknikach, w miejscowościach turystycznych. Niewątpliwym sukcesem MON jest to, że udało się wreszcie skruszyć wojskową niemożność działania w terenie. Bo dotychczas działania werbunkowe wojska ograniczały się do wywieszenia plakatów w budynkach WKU i prowadzenia strony internetowej. Dzięki tej kampanii deklarację wstąpienia do armii złożyło do dzisiaj ponad 15,5 tys. osób. Niewątpliwie wpływ na to miał fakt, że w ostatnim czasie wzrosły wynagrodzenia żołnierzy, najbardziej tych, którzy rozpoczynają służbę. Średnia pensja w wojsku wynosi 5530 zł. Dzięki tej kampanii wypełniona zostanie luka związana z faktem, że co roku odchodzi ze służby kilka tysięcy osób. Cały czas otwarty jest też nabór do Wojsk Obrony Terytorialnej. We wtorek w jej szeregach służyło już 19,5 tys. żołnierzy (w tym 16,4 tys. ochotników). Założenie jest takie, że do końca tego roku formacja ta powinna liczyć ponad 30 tys. wojskowych. Jednocześnie armia tworzy Wojska Obrony Cyberprzestrzeni. Dlatego ministerstwo zdecydowało, aby zwiększyć liczbę kształconych wojskowych informatyków w WAT w Warszawie i Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Do 2025 roku wojsko powinno mieć do dyspozycji ponad 2 tys. młodych podporuczników – absolwentów kierunków cyber- lub kryptologii. 1 września przy Wojskowej Akademii Technicznej rozpocznie działalność wojskowe liceum informatyczne, w innych szkołach powstaną klasy kształcące specjalistów cyberbezpieczeństwa pod patronatem MON. Warto dodać, że za tą działkę jest odpowiedzialny Tomasz Zdzikot – niewątpliwie prymus w ekipie Błaszczaka. Nie można zapominać, że MON jednocześnie podjął decyzję o stopniowym wygaszaniu Narodowych Sił Rezerwowych. W poprzednim roku liczyły one 4,5 tys. żołnierzy, w tym planowane jest ich zmniejszenie o tysiąc. Resort obrony planuje, że NSR przestanie istnieć do 2022 r.

Z danych, które otrzymaliśmy z MON, wynika, że w 2016 r. było ok. 100 tys. żołnierzy, w 2017 r. – 102 tys., a 2018 r. – ok. 105 tys. MON szacuje, że w 2019 r. liczba żołnierzy Wojska Polskiego wyniesie około 110 tys., a trzeba jednocześnie dodać, że efekt końcowy jest ambitny. Polska armia może urosnąć nawet do 200 tys. żołnierzy, chociaż nie ujawniono dotychczas, do kiedy to się ma stać. Wojsko zwiększa też rezerwy osobowe, organizuje zajęcia dla studentów ochotników. W tym roku w ramach programu szkolenia wojskowego „Legia Akademicka" planowanych jest przeszkolenie ok. 5 tys. osób, zwiększa się też liczba rezerwistów wzywanych na krótkie ćwiczenia.

Więcej sojuszników

W Polsce stopniowo zwiększa się też liczba żołnierzy z krajów sojuszniczych. Teraz w Polsce jest 5,5 tys. żołnierzy USA, a w sumie wszystkich ok. 6 tysięcy. Szczególnie widoczne jest zaangażowanie Amerykanów, którzy ćwiczą szybki przerzut wojska i sprzętu. Od kilku miesięcy trwają rozmowy na temat zwiększenia liczby tych żołnierzy, a także zmiany formuły ich stacjonowania z rotacyjnej na stałą. W przestrzeni medialnej pojawia się określenie Fort Trump, ale w rzeczywistości nie powstanie całkiem nowa baza wojskowa. Rozbudowana zostanie infrastruktura już istniejąca. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że liczba żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Polsce na stałe zostanie zwiększona o ok. 1,3 tys., czyli o wielkość dodatkowej brygady. Równolegle ze środków NATO powstają nowe magazyny na uzbrojenie i amunicję, składy paliw, wzmacniane są rampy kolejowe przy poligonach, a także odnawiane pasy lotnisk wojskowych. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiedział powstanie dużego magazynu sprzętu wojskowego w Powidzu koło Poznania.

Pięta achillesowa

Z analiz rysowanych m.in. przez amerykański think tank Center for Strategic and Budgetary Assessments wynika jednak, że polska armia niekoniecznie musi być większa, za to zdecydowanie szybciej powinna być modernizowana, czyli powinna kupować więcej nowego sprzętu. W tym przypadku możemy mówić o pięcie achillesowej MON. Można wręcz odnieść wrażenie, że planowanie zakupów dla wojska odbywa się w chaosie. Dopiero kilka tygodni temu Błaszczak przedstawił założenia planu modernizacji technicznej Sił Zbrojnych na lata 2017–2026, chociaż powinien on obowiązywać już od dwóch lat. Szef MON za priorytetowy uznał zakup 32 samolotów piątej generacji. Niezwykle mgliście brzmiały jego zapowiedzi działań ratunkowych podejmowanych w sprawie Marynarki Wojennej. Łączny budżet nowego planu został określony na 185,1 mld zł. Ale minister nie dodał, że w ciągu dwóch lat z tej puli zostało już wydanych ponad 21 mld zł. Pomimo zapowiedzi Błaszczak nie przedstawił dotychczas koncepcji działania Agencji Uzbrojenia, która miała usprawnić zakupy dla wojska. Za tę działkę w MON odpowiada wiceminister Marek Łapiński. MON zakłada stopniowy wzrost wydatków na armię do poziomu 2,5 proc. PKB. Ale coraz częściej w rządzie popularny staje się pomysł, aby dzisiaj osiągniętego wskaźnika nie podnosić. Powód? Planowane zwiększenie wydatków budżetowych na projekty społeczne, np. 500+. Jeżeli okazałoby się, że budżet MON zostanie z tego powodu okrojony, Błaszczak przejdzie do historii jako kolejny minister, dla którego polityka partii jest ważniejsza niż interes armii. Dzisiaj jeszcze tego mu nie można zarzucić.