Michał Kolanko: Czy rok 2015 się powtórzy?

Pozornie niewiele znaczące decyzje mogą zdecydować o wyniku wyborów.

Aktualizacja: 13.03.2019 12:24 Publikacja: 12.03.2019 18:54

Michał Kolanko: Czy rok 2015 się powtórzy?

Foto: Fotorzepa, Michał Kolanko

Generałowie lubią prowadzić bitwy metodami z poprzednich wojen. W polityce trudno tego uniknąć, bo liderzy podejmują decyzje na podstawie własnych doświadczeń z przeszłości i często polegają tylko na intuicji, nawet jeśli wspomagają się badaniami. W 2007 roku PiS toczyło wojnę metodami z 2005 roku i przegrało z Platformą Donalda Tuska, która obiecała wielką modernizację i zrobienie z Polski „drugiej Irlandii". W 2015 roku PO nie potrafiła jednak wymyślić nic nowego, chociaż niektórzy jej politycy – np. Bartłomiej Sienkiewicz – potrafili trafnie zdiagnozować sytuację. Za to PiS miało przewagę nie tylko na polu diagnozy, ale i przechwytywania ważnych społecznie spraw. I dlatego wygrało.

Pytanie o to, jakie wnioski wyciągnęły obie strony nie tylko z kampanii 2015 roku, ale i poprzednich wyborów samorządowych czy zmian w polskim społeczeństwie, jest najważniejsze w tym roku. Bo odpowiedź zdecyduje o losach wyborów.

Na starcie kampanii PiS wykonało trzy rezonujące społecznie ruchy. To powtórka z 2015 roku, w którym ówczesna opozycja narzuciła tempo i ton kampanii.

Teraz PiS pokazało jej stawkę na płaszczyznach socjalnej i wartości. To odpowiednio „piątka Kaczyńskiego" i deklaracja o obronie dzieci przed nadmierną seksualizacją. Jednocześnie premier Mateusz Morawiecki oznajmił, że Europa to wysokie zarobki, a wyborcom zakomunikował powrót polityki „świętego spokoju" i modernizacji.

Platforma postawiła z kolei na maksymalne polityczne zjednoczenie. Jej stratedzy liczą na wysoką frekwencję w wyborach europejskich (rzędu 40 proc.) i wysoką polaryzację, która da punkt procentowy zwycięstwa nad PiS.

Ta kalkulacja może się zmaterializować, nawet jeśli frekwencja nie będzie tak wysoka. PiS ma bowiem zasadniczy i być może nierozwiązywalny problem. Musi znaleźć sposób na to, jak w trudnych dla siebie wyborach europejskich, w których tradycyjnie frekwencja w miastach jest wysoka, zmobilizować swoich wyborców na prowincji, ale bez jednoczesnej mobilizacji przeciwników. Argumenty eurorealistyczne to paliwo dla narracji o polexicie, na którą liczy Platforma. Teraz te emocje są wygaszone, ale niewiele trzeba, by wróciły.

Obrona wartości, którą zaprezentował Jarosław Kaczyński, jest mobilizująca, ale zapewne dla obu stron. Według naszych informacji w Warszawie sondaże PO pokazują właśnie taką obustronną mobilizację. Potwierdza to też nowa analiza portalu Polityka w Sieci. „#LGBT to polityczne paliwo rakietowe dla wszystkich" – uważają analitycy portalu. Ale temat, jeśli rzeczywiście stanie się wiodący w tej kampanii, niesie dla PiS liczne zagrożenia. Odciąga partię rządzącą od wyborców wielkomiejskich, dla których ciekawa była oferta Mateusza Morawieckiego. Dla nich – chociaż nie tylko – związki partnerskie to coraz większa oczywistość. Co więcej, opozycja już podkreśla, że Jarosław Kaczyński atakuje LGBT w sposób przypominający metody wschodnie. Niedaleko do postawienia przez opozycję tezy, że PiS otrzymuje wsparcie ze Wschodu w internecie – tak jak kiedyś Trump czy zwolennicy brexitu. To dla partii rządzącej może być problem w kampanii.

Jeśli diagnoza PiS o „Europie dla wszystkich" i obronie wartości jest prawdziwa, to miliony złotych, które lada chwila trafią do nowych beneficjentów programów społecznych, zmobilizują ich do obrony „piątki Kaczyńskiego", a odchodzący od PSL konserwatywni wyborcy w połączeniu z mobilizacją własnego elektoratu dadzą PiS zwycięstwo. W kontrze do Trzaskowskiego i Biedronia na PiS swoje głosy może przerzucić też część elektoratu skrajnej prawicy.

Jeśli rację ma jednak Platforma, to bardziej zmieniający się i otwarty na liberalne światopoglądowo wartości elektorat odbierze pojawienie się tematu LGBT jako mocny sygnał mobilizacyjny, a aspiracyjni wyborcy PSL, których ta partia też ma, wcale od Władysława Kosiniaka-Kamysza nie odejdą. To by oznaczało, że Koalicja Europejska ma duże szanse na zwycięstwo w majowych wyborach.

Pytanie, na ile stratedzy PiS widzą zagrożenie w obecnej sytuacji. I czy będą w stanie znaleźć ścieżkę między mobilizacją swoich a budowaniem emocji w obozie przeciwnym. Jeśli tak się stanie, to wygrana w maju będzie bliska, a wtedy scenariusz polityczny z 2015 roku rzeczywiście się powtórzy. Jedno jest pewne: to będzie bardzo wyrównana kampania, w której drobne wydarzenia mogą przesądzić o ostatecznym wyniku.

Generałowie lubią prowadzić bitwy metodami z poprzednich wojen. W polityce trudno tego uniknąć, bo liderzy podejmują decyzje na podstawie własnych doświadczeń z przeszłości i często polegają tylko na intuicji, nawet jeśli wspomagają się badaniami. W 2007 roku PiS toczyło wojnę metodami z 2005 roku i przegrało z Platformą Donalda Tuska, która obiecała wielką modernizację i zrobienie z Polski „drugiej Irlandii". W 2015 roku PO nie potrafiła jednak wymyślić nic nowego, chociaż niektórzy jej politycy – np. Bartłomiej Sienkiewicz – potrafili trafnie zdiagnozować sytuację. Za to PiS miało przewagę nie tylko na polu diagnozy, ale i przechwytywania ważnych społecznie spraw. I dlatego wygrało.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej