Dawno nie mieliśmy w Polsce kampanii, w której komitety wyborcze wykazywałyby się tak daleko posuniętą niekonsekwencją i ciągłą zmianą tematów debaty publicznej. Co rusz poszczególne partie zmieniały strategie i nie potrafiły przez dłuższy czas utrzymać jednego lejtmotywu swego politycznego przekazu. Zamiast wypełniać podstawowe zadanie kampanijne podkreślane w każdym podręczniku marketingu politycznego, czyli konsekwentnie powtarzać swój przekaz, prawie wszyscy prześcigali się we wrzucaniu do dyskusji coraz to nowych wątków i pomysłów.
Być może najbardziej widoczne było to w przypadku Koalicji Europejskiej, która w połowie kampanii przestała straszyć rodaków ewentualnym polexitem pod rządami PiS i zaczęła skupiać się na innych wątkach. Być może ktoś podsunął sztabowcom KE badania tygodnika „Polityka", z których jasno wynikało, że ten temat „nie grzeje", a być może ktoś w centrum decyzyjnym KE sam się w tym zorientował. Pozostaje faktem, że Schetyna i jego sojusznicy nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przestali eksploatować ten temat i zajęli się innymi.
Polexit został zastąpiony tematyką zdrowia oraz zapewnieniami, że opozycja wynegocjuje wyższy unijny budżet dla Polski, niż zrobił to rząd PiS. I to o ponad 100 miliardów złotych. Problem w tym, o czym szybko przypomnieli politycy obozu rządzącego, że obecna propozycja KE jest dopiero początkiem negocjacji nad nową perspektywą budżetową, a jedynym politykiem z Polski, który przyłożył do niej rękę, jest...komisarz Bieńkowska, jako żywo mało mająca wspólnego z PiS, a o wiele więcej z PO.
Tak oto KE pozostała bez wiodącego tematu. Aż do sobotniego filmu braci Sekielskich. Już w niedzielę Grzegorz Schetyna krzyczał na wiecu w Szczecinie o tym, że ręka podniesiona na polskie dzieci jest ręką podniesioną na Polskę i że będzie ścigał pedofilów bez względu na to, jak wysoko są usytuowani w hierarchii społecznej. Czyli mówił prawie to samo co tydzień wcześniej Jarosław Kaczyński.
Lider PO jest jednak w tej materii o tyle mało wiarygodny, że jeszcze dziesięć dni wcześniej odcinał się od Leszka Jażdżewskiego, kiedy zarzucał on Kościołowi dokładnie to samo co bracia Sekielscy. Co więcej, jakoś dziwnie brzmiały słowa przewodniczącego PO mającego zamiar ścigać pedofilów w kilka lat po tym, jak poprzedni lider tej formacji grzmiał o chemicznej kastracji tychże. Jeśli wciąż są oni zagrożeniem dla naszych dzieci, to znaczy, że coś poszło dramatycznie nie tak z pracą ekipy Donalda Tuska.