In vino veritas

Niedawno wybrałem się na jarmark staroci organizowany w pewnym miasteczku centralnej Polski. Na jednym ze straganów wygrzebałem ze stosu starych książek podniszczony wolumin z 65-tomowej Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej wydawanej w latach 1924–1941 pod kierownictwem słynnego astronoma i matematyka Otto Juljewicza Szmidta.

Aktualizacja: 20.08.2020 16:08 Publikacja: 20.08.2020 10:28

Foto: Getty Images

Znalazłem w nim obszerne hasło „Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich". Przypominając sobie w trakcie lektury mój szkolny rosyjski, z rozbawienie przeczytałem zdanie o walce komunizmu z alkoholizmem: „W społeczeństwie sowieckim alkoholizm jest uważany za zło, a walkę z nim prowadzą organizacje państwowe, partyjne i komsomolskie. Wielką wagę przywiązuje się do środków o oddziaływaniu społecznym, do podnoszenia poziomu kulturalnego ludności, do przezwyciężania tak zwanych tradycji alkoholowych, które wpływają na młodzież".

W dalszych zdaniach, jakby na potwierdzenie tej tezy, autorzy encyklopedii informowali, że na każdego obywatela sowieckiego przypada zaledwie 1,85 litra czystego alkoholu rocznie, kiedy taki przeciętny Amerykanin wypija średnio 5,1 litra, a Francuz aż 21,5 litra czystego alkoholu rocznie. Wyobraziłem sobie, jak spragniony Rosjanin czyta taką informację, przełyka ślinę, wytrzeszcza oczy, spluwa na podłogę i z podziwem mruczy pod nosem: „??? ???????? – ??????? ?????. ?????? ?? ???????? ??????????!". (Ci Francuzi to wielki naród. Czemu przegnaliśmy Napoleona?!).

Oczywiście encyklopedia trochę mijała się z prawdą. W czasach carskich, rok przed wybuchem I wojny światowej, statystyczny Rosjanin wypijał 7,75 litra czystego spirytusu rocznie. I choć komuniści obiecywali wyplenić alkoholizm wszystkimi możliwymi sposobami, to ich osiągnięcia w odwrotnym kierunku nie mają sobie równych. Po 50 latach od rewolucji październikowej liczba wypijanego czystego alkoholu wzrosła do 9,1 litra rocznie na osobę. Wiemy o tym dzięki badaniom niejakiego A. Krasikowa. Jego artykuły z serii zatytułowanej „Towar nr 1" były publikowane przez wydawnictwo podziemne, samizdat. Cieszyły się ogromną popularnością. Były śmieszne i przerażające zarazem, ale bez wątpienia doskonale obnażały sowiecką mentalność. Reżim komunistyczny uznawał je za równie niebezpieczne jak publicystykę Sołżenicyna czy Sacharowa. W rzeczywistości tajemniczym akademikiem A. Krasikowem był uczeń Trockiego, ukraiński dziennikarz „Izwiestii" Michaił D. Bajtalski, który w latach 30. podczas wielkiej czystki został wysłany do obozu pracy w Workucie. Aleksander Sołżenicyn wspomina o nim w swojej powieści „Krąg pierwszy" z 1968 r.

Bajtalski wraz z Sołżenicynem i Sacharowem należał do grona zadeklarowanych abstynentów. Uważał bowiem, że władza sowiecka świadomie rozpija społeczeństwo. Nie chodziło jednak o zwykłe pijaństwo, w którym Rosjanie od wieków byli bezkonkurencyjni, ale o wielki spisek. Dowiódł, że Państwowa Komisja ds. Statystyki (Goskomstat) fałszuje dane na temat spożycia i produkcji wyrobów alkoholowych. W 1970 r. na samą wódkę obywatele ZSRR wydawali rocznie 23,2 miliarda rubli. „Alkohol jest zaiste wiodącym towarem wśród wszystkich nabywanych przez nasz naród – pisał Bajtalski. – Stał się towarem numer jeden, przy którym wszystkie inne wloką się w dalekim tyle i razem wzięte przynoszą państwu o 12 miliardów rubli mniej zysku rocznie".

Bajtalski dowiódł, że reżim sowiecki utrzymywał się głównie z przemysłu spirytusowego. Z każdego rubla wydanego na alkohol 90 kopiejek trafiało do Skarbu Państwa i finansowało inwestycje gospodarcze i obronne. Bajtalski dowiódł tego, o czym Biuro Polityczne KPZR wiedziało od czasów Lenina – fundamentem państwa sowieckiego był czysty spirytus. I nie jest to jedynie stwierdzenie anegdotyczne, jakaś forma humorystycznej metafory, ale jak na ironię, akurat w tym wypadku, absolutnie trzeźwa konkluzja historyczna.

Kiedyś Andriej Gromyko, zaniepokojony pijaństwem wśród Rosjan, zapytał Breżniewa: „Leonidzie Iljiczu, trzeba chyba coś zrobić z tą wódką. Naród się zapija. Dlaczego my w politbiurze milczymy na ten temat?".

Breżniew, który zawsze był podpity i w dobrym humorze, nagle sposępniał i odpowiedział poważnym głosem: „Andrieju, ani mi się waż! Pamiętaj: bez wódki naród rosyjski nigdy sobie nie poradzi".

Znalazłem w nim obszerne hasło „Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich". Przypominając sobie w trakcie lektury mój szkolny rosyjski, z rozbawienie przeczytałem zdanie o walce komunizmu z alkoholizmem: „W społeczeństwie sowieckim alkoholizm jest uważany za zło, a walkę z nim prowadzą organizacje państwowe, partyjne i komsomolskie. Wielką wagę przywiązuje się do środków o oddziaływaniu społecznym, do podnoszenia poziomu kulturalnego ludności, do przezwyciężania tak zwanych tradycji alkoholowych, które wpływają na młodzież".

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie