Pod koniec 1969 r. na półki księgarni na całym świecie trafiła powieść nowojorskiego pisarza Mario Puzo „Ojciec chrzestny". 49-letni wówczas Puzo, który wychował się w nowojorskiej dzielnicy Hell's Kitchen, zebrał wiele anegdot i legend krążących na temat pięciu największych rodzin mafijnych Nowego Jorku. Wszystkie te historie scalił w barwnie napisane opowiadanie o losach fikcyjnej rodziny Corleone. Zainteresowanie powieścią było tak duże, że już rok po jej wydaniu reżyser i scenarzysta Francis Ford Coppola poprosił autora książki o zgodę na jej ekranizację. W rolach głównych obsadzono Marlona Brando i młodziutkiego debiutanta Ala Pacino. Chociaż pod względem artystycznym film był strzałem w dziesiątkę, to większość ekspertów od mafii uznała, że znacznie upiększa życie członków cosa nostry. Zresztą zanim propozycja nakręcenia filmu trafiła do Francisa Forda Coppoli, wcześniej odrzucił ją włoski reżyser Sergio Leone, który uznał „Ojca chrzestnego" za komercyjną pisaninę, która ugruntowuje jedynie negatywne stereotypy na temat włoskich imigrantów.
Rzeczywiście, z historycznego punktu widzenia zarówno powieść, jak i jej adaptacja filmowa miały niewiele wspólnego z prawdziwymi dziejami włoskiej mafii. Z opublikowanych wiele lat później stenogramów z podsłuchów FBI wynikało, że film wywołał w środowisku mafijnym jedynie salwy śmiechu. Wielkie mafijne rodziny mające duże wpływy w Hollywood uznały, że obraz Coppoli ukazuje ich działalność jako szlachetnie umotywowany mechanizm obronny przed bezsilnym państwem. Filmowy ojciec chrzestny Vito Corleone i jego syn Michael zostali sportretowani jako obrońcy społeczności włoskich imigrantów, filantropi obsypujący organizacje charytatywne milionami dolarów, szanowani biznesmeni kreujący politykę swojego miasta oraz ludzie kierujący się kodeksem moralnym ustanowionym przez założycieli cosa nostry na Sycylii. Na ile ten cnotliwy wizerunek przywódców rodziny Corleone przekładał się na prawdziwy obraz mafii? Mimo pozornych podobieństw organizacja stworzona przez sycylijskich imigrantów różniła się zasadniczo od filmowego wyobrażenia.
W publicystyce i historiografii amerykańskiej określenie „amerykańska mafia" oznacza przymierze wszystkich włoskich środowisk przestępczych. W Ameryce słowo „mafia" nie odnosi się do organizacji przestępczych skupionych wokół innych grup etnicznych. Wynika to z faktu, że jest to nazwa pochodzenia włoskiego, choć nie do końca wiadomo, jakie znaczenie miała pierwotnie. Jedna z hipotez etymologicznych głosi, że pochodzi z XIII wieku i jest skrótem z pierwszych liter hasła wzywającego Sycylijczyków do oporu wobec władzy andegaweńskich królów: Morte Alla Francia Italia Anela („Śmierć Francuzom hasłem Włochów").
Wąsate Piotrki
Od początku istnienia mafia amerykańska była organizacją hermetycznie zamkniętą. Wszelkie informacje o jej strukturach, celach i działaniu, jakie od dziesięcioleci krążą w obiegu publicznym, stanowią jedynie mniej lub bardziej wiarygodne domysły. Amerykańscy historycy i publicyści często stosują w odniesieniu do mafii nazwę „cosa nostra", co w dosłownym tłumaczeniu oznacza „nasza sprawa" lub „nasza działalność". W oficjalnych dokumentach Kongresu, rządu i FBI pojawia się też określenie „narodowy syndykat zbrodni", odnoszące się także do takich organizacji, jak mafia żydowska, meksykańska La Eme czy chińskie triady. Określenie „cosa nostra" w odniesieniu do całej mafii w USA jest więc niewłaściwe. Wskazuje, że mafia jest organizacją o sycylijskim rodowodzie, co nie jest prawdą.
Początki włoskiej mafii w Stanach Zjednoczonych sięgają ostatniej dekady XIX wieku, kiedy do Ameryki przybyła najliczniejsza fala włoskich imigrantów. Pierwsze zalążki mafii zaczęły powstawać w Nowym Jorku – w zdominowanym przez włoskich imigrantów Harlemie, Brooklynie oraz w dzielnicy Lower East Side. Przybysze z Sycylii, Neapolu czy Mediolanu tworzyli własne getta i wrogo nastawione do siebie społeczności. Wraz z nimi do Ameryki zaczęła przenikać mafia neapolitańska zwaną kamorrą, kalabryjska 'ndrangheta oraz właściwa mafia sycylijska, czyli cosa nostra.