Amerykanie potrafią udawać szczerość w związkach jak nikt inny na świecie. Szczególnie, gdy w grę wchodzi ich własny interes narodowy, nadrzędny nad wszystkimi innymi wartościami i wyrażony klarownie w izolacjonistycznej doktrynie Jamesa Monroe'a, która została odpowiednio przeredagowana na potrzeby amerykańskiej polityki zagranicznej w XX i XXI w.
Tajne dokumenty Sekretariatu Stanu i Pentagonu opublikowane dziesięć lat temu przez portal WikiLeaks wskazywały, że Amerykanie zwiększają swoją obecność wojskową i gospodarczą jedynie w tych regionach świata, które bezpośrednio wpływają na ich wąsko pojęty interes i bezpieczeństwo narodowe. Nie można im z tego robić żadnego zarzutu, ponieważ jest to cecha systemu dojrzałego, gdzie władza jest pragmatyczna i odpowiedzialna. Trzeźwa, elastyczna i operatywna strategia oznacza zdolność racjonalnej oceny własnych interesów. Dokumenty opublikowane przez WikiLeaks wskazują, że największym pod tym względem pragmatykiem był prezydent Barack Obama, a w zasadzie całe jego zaplecze partyjne, które wykreowało go na gwiazdę amerykańskiej sceny politycznej. Nie zapominajmy przy tym, jak tandem Obama–Biden łatwo zrezygnował z umieszczenia w Polsce elementów tarczy antyrakietowej, żeby zdobyć poparcie Rosjan do uchwalenia sankcji ONZ wobec Iranu. Polskie bezpieczeństwo narodowe i tzw. strategiczna przyjaźń polsko-amerykańska okazały się w czasie dwóch kadencji Obamy wirtualną fikcją. Kiedy 29 lipca 2009 r. Rosjanie zerwali rozmowy z Amerykanami na temat sankcji wobec Iranu, wyraźnie zbity z tropu Obama zaproponował nową strategię własnego autorstwa, którą nazwał „nową architekturą tarczy". Miała ona polegać na rozmieszczeniu na terytorium Polski kilku mniejszych mobilnych antyrakiet typu SM-3 przeznaczonych do niszczenia rakiet taktycznych średniego i krótkiego zasięgu. Jednak protest rosyjski przeciwko budowie „tarczy" z pociskami przechwytującymi w Polsce okazał się nadzwyczaj skuteczny. Bezpieczeństwo Polski jako „strategicznego sojusznika" zostało całkowicie zignorowane przez Waszyngton.
Na dodatek wartość obronna rozmieszczonych baterii okazała się, delikatnie mówiąc, czysto symboliczna, ponieważ były one przeznaczone tylko do celów szkoleniowych. Nawet ówczesny szef polskiego MON Bogdan Klich nie ukrywał, że rotacyjnie uzbrojony system rakiet stanowił maksimum tego, co można było wynegocjować. „Zakładam, że z administracją republikańską byłoby lepiej" – dodał znamiennie Klich.
Kolejne wycieki dokumentów z Pentagonu wskazywały, że administracja Obamy i Bidena świadomie opóźniła rozmieszczenie rakiet SM-3 na terytorium Polski o trzy lata – z planowanego roku 2015 na 2018.
Rosyjska doktryna wojenna przewiduje prewencyjne użycie broni atomowej przy jakimkolwiek zagrożeniu terytorium rosyjskiego. Federacja Rosyjska posiada w swoim arsenale ponad 4600 uzbrojonych głowic nuklearnych gotowych do użycia w każdej chwili.