Uważaj, kogo zapraszasz do domu!

6 marca 1836 roku wojska meksykańskie pod dowództwem generała Antonia de Santa Anny, prezydenta Republiki Meksyku, zdobyły teksaski Fort Alamo broniony przez samozwańczą armię Republiki Teksasu.

Publikacja: 05.03.2020 21:00

„The Fall of the Alamo”, kopia obrazu Roberta Jenkinsa Onderdonka z 1903 roku ukazujący scenę przeda

„The Fall of the Alamo”, kopia obrazu Roberta Jenkinsa Onderdonka z 1903 roku ukazujący scenę przedarcia się Meksykanów przez mury Alamo

Foto: Domena Publiczna

W czasie 13-dniowej bitwy zginęli niemal wszyscy obrońcy twierdzy. Amerykanie wynieśli ich do rangi męczenników narodowych, a obronę Alamo uczynili podręcznikowym wzorem poświęcenia dla ojczyzny. Zupełnie inaczej przedstawia się to wydarzenie po drugiej stronie Rio Grande. Choć od upadku Alamo mijają dzisiaj 184 lata, to nadal wydarzenie to budzi skrajnie odmienne emocje po obu stronach granicy. I jak to bywa w historii, żadna ze stron nie ma racji.

Jak zatem wygląda prawda o tym wydarzeniu? W największym skrócie i uproszczeniu można powiedzieć, że amerykańscy osadnicy dokonali dokładnie tego, o co dzisiaj oskarża nielegalnych meksykańskich imigrantów prezydent Donald Trump.

Zaczęło się to bowiem tak samo jak w wielu innych państwach świata i we wszystkich znanych nam epokach. Meksykanie popełnili wielki błąd, który wszyscy nieustannie powielają.

W pierwszej połowie XIX wieku meksykański Kongres uchwalił ustawę pozwalającą na osiedlanie się w Teksasie (stanowiącym integralną część Republiki Meksyku) poddanych korony hiszpańskiej wyznania katolickiego. W ten sposób Meksykanie chcieli pomóc uciekającym przed amerykańskimi represjami katolikom z Florydy i Luizjany. Korzystając z tych reguł, o koncesję imigracyjną wystąpił w 1820 roku amerykański przedsiębiorca Moses Austin. Zmarł jednak, zanim otrzymał zgodę władz meksykańskich. Podobno na łożu śmierci błagał swego syna Stephena F. Austina, aby ten złożył mu przysięgę, że dokona podboju Teksasu i stworzy tam własne państwo dla osadników amerykańskich. Nieświadomi nadciągającej katastrofy urzędnicy meksykańscy pozwolili osiedlić się Stephenowi wraz z 300 innymi amerykańskimi rodzinami.

W ten oto sposób tolerancyjni i praworządni Meksykanie wpuścili na swoje terytorium V kolumnę amerykańskiego ekspansjonizmu. Stephen Austin dotrzymał słowa danego ojcu. Zaledwie pięć lat po osiedleniu się w Teksasie samozwańczo proklamował Republikę Texasu. Należy przy tym podkreślić, że terytorium tego państwa nie obejmowało jedynie obszarów dzisiejszego amerykańskiego stanu Teksas, ale także większość dzisiejszych terytoriów Oklahomy, Nowego Meksyku, Kansas, Kolorado i Wyoming. Jednym słowem ta Republika Teksasu miała być gigantem między dwoma gigantami Ameryki Północnej. Jej łączna powierzchnia wynosiła 1 007 935 km kw., a zamieszkiwać ją miało zaledwie 70 tys. osób, głównie pochodzenia anglosaskiego. Kolejne fale osadnictwa amerykańskiego na początku lat 30. XIX wieku spowodowały bowiem, że na jednego Meksykanina przypadało dziesięciu imigrantów z Ameryki.

Widząc, co się dzieje, Kongres Meksyku wydał spóźnioną ustawę zakazującą dalszego osadnictwa amerykańskiego w Teksasie. Cóż, kiedy mleko już się rozlało. Amerykanie zdominowali handel, szkolnictwo, a nawet kulturę i oświatę. Meksykańscy katolicy zaczęli być traktowani jak nieproszeni goście w swoim własnym kraju. Protestanccy osadnicy amerykańscy nie grzeszyli szczególną tolerancją wobec katolicyzmu. Niszczyli kościoły i misje katolickie, czego najbardziej jaskrawym przykładem była zamiana kompleksu klasztornego w Alamo na twierdzę wojsk powstańczych.

W 1832 roku do Teksasu przybył Samuel Houston, były gubernator stanu Tennessee, który był rzekomo skłócony z amerykańskimi elitami. Prawda była jednak zupełnie inna. Jestem przekonany, że przybył do Meksyku, żeby poprowadzić rebelię i doprowadzić do secesji Teksasu od Republiki Meksyku. Wskazuje na to fakt, że wkrótce stał się przywódcą powstania, a po zwycięstwie został wybrany na 1. i 3. prezydenta Republiki Teksasu. Prawda wyszła na jaw w 1845 roku, kiedy opowiedział się za amerykańską aneksją olbrzymiej Republiki Teksasu do USA. W nagrodę został senatorem USA.

Jaki wniosek z tej lekcji historii? Uważaj, kogo zapraszasz do domu i komu oddajesz władzę. Meksykanie wierzyli w tolerancję, a obrońcy Alamo w suwerenność. Jedni i drudzy stali się ofiarami własnej naiwności. Ta rewolucja, jak każda inna w historii, pożarła w ostateczności swoje własne dzieci.

W czasie 13-dniowej bitwy zginęli niemal wszyscy obrońcy twierdzy. Amerykanie wynieśli ich do rangi męczenników narodowych, a obronę Alamo uczynili podręcznikowym wzorem poświęcenia dla ojczyzny. Zupełnie inaczej przedstawia się to wydarzenie po drugiej stronie Rio Grande. Choć od upadku Alamo mijają dzisiaj 184 lata, to nadal wydarzenie to budzi skrajnie odmienne emocje po obu stronach granicy. I jak to bywa w historii, żadna ze stron nie ma racji.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie