W czwartek 26 września 2019 r. światowe media przekazały informację o śmierci 86-letniego Jacques’a Chiraca. Ten polityk o imponujących osiągnięciach, którego życie mogłoby służyć za temat niejednej książki, zajmował między 1967 a 2007 r. najwyższe stanowiska we Francji. Był kolejno (często zajmując kilka stanowisk jednocześnie – prawo francuskie pozwalało na kumulację mandatów): doradcą w Pałacu Elizejskim, posłem, kilkakrotnie ministrem, merem Paryża przez 18 lat, założycielem i przewodniczącym największej prawicowej partii, dwa razy premierem w czasie prezydentury Giscarda d’Estainga i François’a Mitterranda. W końcu przez dwie kadencje pełnił urząd prezydenta Republiki Francuskiej. Żaden inny polityk nie przebywał na szczytach władzy tak długo.
Przez 40 lat był liderem praktycznie niezatapialnym, nigdy nienasyconym władzą. Jego zwolennicy podziwiali go za nieposkromione ambicje i witalność, przeciwnicy uważali go za oportunistę, a także za człowieka zbyt tchórzliwego w podejmowaniu decyzji dotyczących reformowania kraju. Chirac dobrze ucieleśniał powiedzenie polityka IV Republiki, H. Queuille’a: „nie ma takiego problemu, dla którego brak rozwiązania nie byłby w końcu rozwiązaniem”. Rzeczywiście, całym swym politycznym życiorysem Chirac udowodnił, że dla zdobycia władzy potrafił poświęcić dużo energii, natomiast raz zdobytą władzę sprawował bardzo ostrożnie. Nicolas Sarkozy mówił o nim „ostatni z Leniwych Królów”. Ja jednak polemizowałbym z „Małym Mikołajem” – jak Chirac, odnosząc się do bohatera Goscinny’ego, nazywał Sarkozy’ego – i z tak złośliwą oceną.
Jacques Chirac jako mer Paryża gościł m.in. byłego prezydenta USA Ronalda Reagana 17 czerwca 1989 r.
Zanim został prezydentem
Zamiast opisywać 12 lat prezydentury Chiraca, chciałbym bardziej skupić się na wcześniejszym okresie – dwudziestu ośmiu latach politycznego życia przyszłego prezydenta, latach torujących mu drogę do tego najwyższego urzędu. Całe moje życie świadomego obywatela właściwie pokrywa się z polityczną karierą Chiraca. Miałem 16 lat, a prezydentem był jeszcze de Gaulle, kiedy w 1967 r. po raz pierwszy usłyszałem nazwisko Chirac. Jego mentorem był ówczesny premier Francji Georges Pompidou. Chirac, jako świeżo dyplomowany absolwent prestiżowej ENA, pracował wtedy w ekipie premiera.
Pompidou zachęcał swojego pupila, aby ten wystartował w wyborach parlamentarnych z okręgu Paryża, gdzie miałby wygraną praktycznie zapewnioną. Chirac jednak wolał wystartować z departamentu Correze, wiejskiego ośrodka Masywu Centralnego, który był bastionem partii komunistycznej. Przystojny, energiczny młody człowiek, umiejący rozmawiać ze wszystkimi, po pełnej werwy kampanii na wsiach i targach małych miasteczek bez większego trudu wygrał w okręgu Ussel. Premier Pompidou, który czule nazywał Chiraca „swoim buldożerem”, zdecydował, że jego protegowany wejdzie do rządu.