Prezydium Krajowej Rady Radców Prawnych apeluje do kilkudziesięciu członków swego samorządu, którzy postanowili kandydować do Sądu Najwyższego, „o ponowne rozważenie zasadności ubiegania się" o te stanowiska. Ba, radcom, którzy działają w samorządzie – a i tacy chcą być sędziami SN – sugerują rezygnację z korporacyjnych funkcji. „Misja tych osób w działalności samorządowej radców prawnych powinna ulec zakończeniu" – twardo mówią władze.
Czytaj także: Bruksela chce powstrzymać czystkę w SN, polskie władze szukają następcy Małgorzaty Gersdorf
Co ciekawe, radcy w stanowisku nie odwołali się do kwestii odpowiedzialności dyscyplinarnej członków swej korporacji. Niewykluczone jednak, że wkrótce sprawa zyska i taki wymiar. Krok ten jest tym bardziej zaskakujący, że kilkudziesięciotysięczna korporacja radcowska zrzesza przecież także etatowych pracowników urzędów państwowych, prokuratorii, samorządów itp. Tymczasem właśnie oni, a konkretnie prezydium zrzeszającej ich organizacji, przywołują wcześniejsze uchwały, że nowelizacje ustaw sądowych, o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym naruszają konstytucję, i z konsekwencją wyciągają wnioski.
Jakkolwiek by patrzeć, samorząd radcowski, który dotąd unikał radykalizmu, właśnie przebił pod tym względem adwokaturę. W palestrze po wniosku szeregowego adwokata o wszczęcie dyscyplinarek przeciw adwokatom kandydującym do SN sytuacja wydaje się rozmywać, a rzecznik dyscyplinarny nie widzi podstaw do działań z urzędu.
Czytaj także: Apel Krajowej Rady Radców Prawnych w sprawie kandydowania do Sądu Najwyższego