W oczekiwaniu na koniec szalejącej burzy

Za początek pandemii koronawirusa, medycyna przyjmuje datę 24 stycznia 2020 roku. Tego dnia magazyn „Lancet” zidentyfikował pierwszy przypadek choroby, która nie miała jeszcze nazwy i dla której nie znaleziono powiązania epidemiologicznego.

Publikacja: 28.01.2021 14:11

W oczekiwaniu na koniec szalejącej burzy

Foto: AFP

   Rok temu utajony wróg sparaliżował totalnie glob, z całą brutalnością demaskując rozmiar naszej kruchości. Streszczając ten okres czasu mam przed oczami obrazek z placu Świętego Piotra, gdzie 27 marca ub. roku samotny Papież w pogrążonym w surrealistycznej ciszy, całkowicie pustym i smaganym przez strugi deszczu ogromnym placu, udzielał błogosławieństwa eucharystycznego Urbi et Orbi. Monumentalną scenę, przepojoną nadziemską atmosferą, potęgowało bicie dzwonów bazyliki Świętego Piotra i odgłosy odległych syren karetek krążących po mieście. Bolesny kryzys związany z koronawirusem rozprzestrzeniał się na całym świecie, a Kościół nie mógł zrobić nic innego, jak tylko zachęcić do refleksji i modlitwy w nadziei, że ta szalejąca „burza”, jak nazwał ją Papież w swojej homilii, wkrótce się przetoczy.

   Wymowę doniosłego wydarzenia wzmacniała jeszcze bardziej wcześniejsza modlitwa przed obrazem Salus Populi Romani, Ocalenie ludu Rzymskiego, przed którym zawsze błagano Bożą Rodzicielkę o pomoc w zarazach, oraz cudownym Krucyfiksem z kościoła San Marcello, przedmiotem czci Rzymian podczas epidemii dżumy w 1522 roku. Sześć zmagających się z deszczem kandelabrów z trudem rozjaśniało oba artefakty na tle podświetlonej nienaturalnym, jasnoniebieskim światłem kolumnady Berniniego. Miałem wrażenie uczestniczenia w niezwykłej hollywoodzkiej produkcji filmowej o biblijnej tematyce.

   Dramatyzmu dopełniła scena utykającego, przygarbionego jakby dotkniętego ciężarem obecnej doby, pozostawionemu samemu sobie Franciszka przemierzającego plac, serce chrześcijaństwa, który w swojej pustce stał się symbolem bolesnych czasów. Wzruszony rozpoczął swoją modlitwę o zakończenie pandemii i na oczach całego globu, zdobył się na to aby prosić Boga o przebudzenie. „Błagamy Cię Panie, obudź się, nie zostawiaj nas przerażonych i zagubionych na łasce burzy. Zdajemy sobie sprawę, że znaleźliśmy się wszyscy na jednej łodzi, musimy wspólnie wiosłować i potrzebujemy pocieszenia siebie nawzajem”, podkreślił Franciszek, jednocześnie oskarżając ludzkość o kult osobowości, pychę, chęć bycia „zdrowym” i niepokonanym w „chorym świecie”.

     To nasycone ekspresją, bezprecedensowe wydarzenie jakiego świat nigdy wcześniej nie widział, przejdzie do historii Kościoła. Papież modlący się sam bez wiernych, na całkowicie pustym placu, który od kilku tygodni był zamknięty z powodu choroby zakaźnej, oraz specjalne błogosławieństwo Urbi et Orbi, któremu towarzyszyło udzielenie odpustu zupełnego, dotarło do każdego zakątka globu, niezależnie od tego, czy ktoś jest tam wierzący, czy nie.

  
 

 

Weszliśmy w dobę wielkich niepewności. Medycyna za początek epidemii, która uniosła wiele ofiar, poraziła gospodarki całego świata i dokonała masowej rewolucji w naszych codziennych nawykach, przyjmuje datę 24 stycznia 2020 roku. Tego dnia magazyn „Lancet” zidentyfikował pierwszy przypadek choroby, która nie miała jeszcze nazwy i dla której nie znaleziono powiązania epidemiologicznego. I chociaż wirusy, patogeny i choroby zakaźne od zarania cywilizacji towarzyszyły człowiekowi krętymi drogami rozprzestrzeniając epidemie, to wielu zastanawia się, czy przy wszystkich skutkach Covidu-19, ten rok nie będzie uważany za nowy etap dziejów.

   Ni stąd, ni zowąd, groźny ciemięzca narzucił nam czarny scenariusz. Mówią, że to zemsta natury, która przejawiła swój bunt za nadmierne samolubstwo progresywnej populacji, córki nieokiełznanej globalizacji, oraz reakcja przyrody na zaślepiony akt agresji człowieka na środowisko. Kierując się na niczym nie opartą supozycją, współczesny mieszkaniec Ziemi, puścił w niepamięć fakt, że natura jest rodzicielką, źródłem życia, ale także chorób i śmierci. Po długotrwałym okresie bezpieczeństwa i dobrobytu, opanowany pychą mniemał bezrefleksyjnie, że posiadając awangardową technologię i nowatorską medycynę, jest wszechmocny. Trzeba było koronawirusa, aby uświadomił mu słabość nauki i zreflektował, że tak dłużej nie może on poczynać. Świat musi wdrożyć bardziej rozważne zachowania, nie ma innej bramy do wejścia w przyszłość. Okazale rozwinięte gospodarczo i wysoce zglobalizowane człowieczeństwo dostało szansę na wyhamowanie i przerwę na refleksję, na rozbrat ze swoim ego. Nadszedł stosowny moment aby ocenić priorytety, naprawić relacje ze środowiskiem naturalnym, ograniczyć konsumpcyjny fanatyzm i pozbierać myśli o esencji życia. Liberalny „The Economist”, w artykule zatytułowanym „Rok, w którym wszystko się zmieniło”, nawołuje do alternatywnej ugody prospołecznej na miarę nowych czasów. Chciałoby się życzyć, że wykraczając poza wszelkie ideologie, przezwyciężymy podziały obywatelskie, wszelkie nienawiści, ksenofobie i lęki starego egoistycznego świata i rozwiniemy nowe formy relacji z rodziną, sąsiadami i przyjaciółmi, przeskakując w nową, bardziej przyjazną rzeczywistość.

   Narzucone restrykcje pokazały, że jak nigdy dotąd odczuwamy potrzebę kontaktu i bliskości. To paradoks i cenna lekcja, bo w cywilizacji, która osadziła jednostkę w centrum wszystkiego, nagle odkrywamy, że człowiek w swoim niekontrolowanym wnętrzu jest istotą społeczną i że jedynie w kolektywie będzie mógł siebie ocalić.

   Możemy się tylko jąkać, używając mało konkretnych terminów, ale jedno jesteśmy w stanie stwierdzić: na wielkich skrzyżowaniach historii, rodzaj ludzki zawsze stał przed nieuniknionym dylematem etycznym, który miał wpływ na jego losy. Naukowcy ostrzegają, że jeśli człowiek nie zmieni swojego stosunku do przyrody, to ta pandemia nie będzie ostatnia, jaka nas czeka. Będą pojawiać się częściej, będą szybciej się rozprzestrzeniać, powodować więcej szkód w globalnej gospodarce i zabijać więcej ludzi niż Covid-19. Bo, jak szacują, istnieje 1,7 miliona „nieodkrytych” wirusów wśród ssaków i ptaków, z których połowa może mieć zdolność zarażania ludzi. Natura istniała na długo przed nami i będzie jeszcze istnieć do nieskończoności.

   Zwierzę się, że chociaż nie mam poczucia paraliżującego niepokoju przed nieuchwytnym, terroryzującym Planetę Covidem, bo przywykłem do racjonalnego stawiania czoła trudnościom, to się go po ludzku boję. Boję się bardziej od innych, bo z racji wieku należę do grupy największego ryzyka. Wyznam, że lęk był zawsze nieodłącznym towarzyszem moich wędrówek. Można być twardzielem, ale kiedy człowiek porusza się na krawędzi, to chwytający za gardło zwierzęcy strach, nie może go ominąć. Podczas sztormu płynąc łodzią przez ocean, byłem odcięty od reszty świata, nie jadłem, nie spałem, trząsłem się z zimna i ze strachu. Bałem się, że mogę upaść na duchu, stracić instynkt samozachowawczy. Czułem się bardzo osamotniony. Szukałem u Stwórcy nadziei i otuchy. Modliłem się, ponieważ wiara w krytycznych momentach wzmacnia morale. Strach dodawał mi też siły do desperackiej walki o przetrwanie w zabójczym zimnie w drodze na biegun zimna. A także na pustyni Takla Makan gdzie, jak odnotował anonimowy kronikarz XIX wieku, „podróż latem można porównać do przejścia przez piekielne płomienie”. W takich temperaturach odwodnienie organizmu postępuje w galopującym tempie, ciało wiotczeje, zgęstniała krew krąży coraz wolniej, zmuszając serce do zwiększonego wysiłku. Strach przed wirusem zmienił moje widzenie świata. Czuję się tak jak pośród śmiertelnej pułapki na polu minowym. Nie do końca ochronią mnie wiedza, ostrożność i przestrzeganie obostrzeń, dlatego z niecierpliwością czekam dnia w którym będę mógł się zaszczepić.

   W pewnym momencie zagłębiłem się w rozważaniach, czy pandemia jest w stanie nas połączyć. Rozprzestrzeniające się, żyjące własnym życiem na portalach społecznościowych fake newsy, wywołują globalną dezinformację. Biorą górę przeróżne teorie spiskowe wchłoniętych w otchłań antynaukową sceptyków w kwestii nie tylko katastrofy klimatycznej, ale i koronawirusa czy szczepionki. W obiegu istnieje mnóstwo lektur konspiracyjnych na temat zarazy wyhodowanej w laboratorium przez chore umysły lub na zlecenie jakiegoś uniwersalnego lobby sterującego interesami gospodarczymi czy geopolitycznymi.

   Po wymuszonej, wielomiesięcznej klauzurze możemy liczyć, że ten rok stanie się etapem dziejowym, masowych szczepień, odrodzenia i nadziei. Jednak powrót do względnej normalności w nowym etapie dziejowym, będzie uzależniony od determinacji całego społeczeństwa, racjonalnego i odpowiedzialnego zachowania oraz stosowania się do rekomendacji służb sanitarnych. Czyli, częstej dezynfekcji rąk, zachowania dystansu, wietrzenia pomieszczenia i noszenia maseczek. W przestrzeni publicznej muszą to być maseczki sensowne, chirurgiczne i trzy gatunki FFP, a nie szaliki, przyłbice czy maseczki bawełniane, które stanowią bardziej dekorację niż ochronę.

   Dla ograniczenia ryzyka przenoszenia wirusa niezbędny jest szeroki front zaangażowania w stosowaniu wszystkich możliwych środków bezpieczeństwa. To delikatny temat który, niestety, nie dociera do wszystkich. Zbyt dużo jest też pobłażania dla osób łamiących zasady sanitarne. Mało kto stosuje ograniczone zaufanie do osób na pozór zdrowych, bo nie zdaje sprawy, że duży procent ludzi przechodzi tę chorobę bezobjawowo, nieświadomie rozsiewając wirusa na innych, a to stanowi istotną przeszkodą w powstrzymaniu pandemii. 

Trzeba podkreślić, bo o tym mało się mówi, że wakcynacja nie zapewnia powrotu do beztroskiego życia. Przede wszystkim nie wiemy, czy zaszczepione osoby mogą zarażać innych. Jak zauważa dr Artur Szewczyk z SOR-u w Mińsku Mazowieckim,  jak dotąd brakuje prac badawczych pokazujących, czy i w jakim stopniu osoby już ochronione mogą przenosić koronawirusa. „Dlatego – podkreśla dr Mariusz Mioduski -  dopóki nie ma tych danych, również po zaszczepieniu, dalej muszą obowiązywać ogólnie zalecane środki ochrony przed infekcją”. A co do maseczek, to w obecnej sytuacji epidemicznej  muszą pozostać z nami, ich noszenie należałoby traktować jako jedną z norm współżycia społecznego.

     Wierzę, że przy odrobinie wysiłku całej zbiorowości pomyślnie złożymy egzamin naszej dojrzałości i wyrwiemy się z tej złowieszczej zmory. Wygramy, bo stać nas na to. Historia ludzkości zna wiele kataklizmów, katastrof i wojen z których człowiek, niczym legendarny Feniks, symbol odrodzenia, zawsze się wydźwignął. My też staniemy na nogi. Ogromne zadanie odbudowy oraz ukształtowania nowego ładu, spadnie na nasze dzieci i wnuki. I prawdopodobnie będzie to podobne do tego, co swego czasu czekało pokolenie naszych dziadków i czego nam oszczędzono, co więcej zapewniając dodatkowo benefity.

Autor jest dziennikarzem-podróżnikiem, jego ostatnia książka „Palkiewicz.com” zdobywa znakomite recenzje

   Rok temu utajony wróg sparaliżował totalnie glob, z całą brutalnością demaskując rozmiar naszej kruchości. Streszczając ten okres czasu mam przed oczami obrazek z placu Świętego Piotra, gdzie 27 marca ub. roku samotny Papież w pogrążonym w surrealistycznej ciszy, całkowicie pustym i smaganym przez strugi deszczu ogromnym placu, udzielał błogosławieństwa eucharystycznego Urbi et Orbi. Monumentalną scenę, przepojoną nadziemską atmosferą, potęgowało bicie dzwonów bazyliki Świętego Piotra i odgłosy odległych syren karetek krążących po mieście. Bolesny kryzys związany z koronawirusem rozprzestrzeniał się na całym świecie, a Kościół nie mógł zrobić nic innego, jak tylko zachęcić do refleksji i modlitwy w nadziei, że ta szalejąca „burza”, jak nazwał ją Papież w swojej homilii, wkrótce się przetoczy.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem