Proces rozpocznie się, pod warunkiem że uda się ściągnąć głównego oskarżonego – Krzysztofa A. ps. Twardy, sprawcę pobicia. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", jego rodzina pisze do sądu, że leczy się on psychiatrycznie w szpitalu w Morawicy.
To drugie podejście do rozstrzygnięcia, wydawać by się mogło, prostej sprawy. Wszystko zaczęło się w kwietniu 2014 r., gdy wiceszef KNF został pobity przed własnym domem. 40 szwów na jego głowie Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim kwalifikuje jako czynną napaść na funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych. Po dwóch latach od zdarzenia do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów trafia akt oskarżenia. Sprawę dostaje sędzia Dorota Gozalbo-Gągolewicz. Na ławie oskarżonych zasiada czterech mężczyzn. Zleceniodawcą pobicia miał być Piotr P., były oficer WSI i członek rady nadzorczej SKOK Wołomin. To on miał wynająć „Twardego". Wśród podsądnych są też: Krzysztof An. ps. Brzydki Krzysiek, który skontaktował dwóch poprzednich, i Jacek W. – ten miał się pozbyć auta. Proces zbliża się do końca. Prokurator i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego 30 stycznia 2017 r. są gotowi do wygłoszenia mów końcowych. Sędzia cichym głosem informuje jednak o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu na lżejszą. Z napaści – na naruszenie nietykalności, a więc z dziesięciu do trzech lat więzienia. Obrońcy oponują przeciwko kończeniu sprawy. Chcą przygotować inną strategię obrony.
– Widać było, że sąd ma obawy, że boi się kończyć tę sprawę. Sędzia jest młoda – słyszymy od osób śledzących proces.
W październiku 2017 r. okazuje się, że sędzia jest w ciąży i zaraz pójdzie na urlop macierzyński, więc proces trzeba zacząć od nowa. Wylosowano nowego sędziego. W maju 2018 r. odbyło się tzw. posiedzenie organizacyjne. Od tego czasu biegłym psychiatrom nie udało się przebadać „Twardego". Na pierwszy z zaplanowanych terminów nie stawił się też „Brzydki Krzysiek". Mężczyzna oskarżony o napady na jubilerów siedzi w niemieckim areszcie. Sprawa może być jednak prowadzona pod jego nieobecność, bo wyraził na to zgodę. Piotr P. również przebywa w areszcie. A Jacek W. jest na wolności.
Co na to pokrzywdzony? Uparcie powtarza, że to, co wydarzyło się w kwietniu 2014 r., było próbą zamachu na jego życie w związku z wykryciem nieprawidłowości w SKOK Wołomin. Zadaje też pytanie: Jak to możliwe, że bezpośredni sprawcy pobicia zostali bardzo szybko ustaleni, ale do chwili obecnej nie zostali osądzeni i ukarani?