Rz: 1 lipca zaczęła obowiązywać zmieniona procedura karna. W ostatnich miesiącach przed jej wejściem w życie trwała ożywiona dyskusja na temat zalet i wad nowych rozwiązań. Dwa miesiące obowiązywania nowej procedury karnej pokazują, że obawy były zasadne. Tysiące spraw zdjęto z wokand, płacimy duże pieniądze za formularze oświadczeń o prawach i obowiązkach oskarżonych, prokuratorzy nie wysyłają aktów oskarżenia. Przyzna pan, że jest trochę komplikacji. Można było reformę lepiej przygotować?
Michał Królikowski: Dużo zarzutów w tym pytaniu. Jeśli miałbym odpowiedzieć w tej konwencji, to rzekłbym: nie było powodu do zdejmowania spraw z wokand i nie było ich tysiące, pouczenia o prawach i obowiązkach oskarżonych i pokrzywdzonych to rzecz dobra, nawet jeśli trochę kosztuje, a prokuratorzy wysłali tyle aktów oskarżenia przed wejściem w życie reformy, że nie mają z czego dosłać szybko nowych.
Chce pan powiedzieć, że krytykujący nową procedurę w wersji, jaka weszła w życie, przesadzają?
Mówiąc poważnie, myślę, że pyta pani o to, czy dało się uniknąć zamieszania związanego z wejściem w życie tak dużej reformy.
I tak, i nie.