Przedwyborcze obietnice Andrzeja Dudy o podwyżce zasiłku dla bezrobotnych do 2500 zł miesięcznie są spełnieniem postulatów związków zawodowych, by świadczenia wypłacane po utracie etatu były zbliżone do wsparcia, jakie rząd przewidział w tarczy antykryzysowej dla samozatrudnionych.
Wyrównanie świadczeń z etatu i działalności
– Od samego początku kryzysu gospodarczego apelujemy o podwyższenie zasiłku dla bezrobotnych, który wobec tego, na co mogą liczyć smozatrudnieni, jest bardzo niski – tłumaczy Henryk Nakonieczny z Komisji Krajowej NSZZ Solidarność. – Podwyżka zasiłku do 1300 zł i dodatek solidarnościowy płatny przez trzy miesiące da 2,5 tys. zł świadczenia, dzięki któremu łatwiej będzie przetrwać po utracie pracy w czasie kryzysu.
Dla związkowców nie do przyjęcia było, by samozatrudnieni, którzy na początku działalności mogą przez 5,5 roku nie płacić składek na ZUS lub płacą je w obniżonej wysokości tylko na wybrane ubezpieczenia społeczne, otrzymywali bardzo wysokie wsparcie z Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, utrzymywanego ze składek etatowych pracowników od całości ich wynagrodzenia. W takiej sytuacji 741,87 zł zasiłku na rękę dla zwolnionego pracownika to mizeria przy 2080 zł postojowego, jakie samozatrudniony może dostać, gdy udowodni tylko 15-proc. spadek obrotów. Do tego może zaoszczędzić nawet 1431 zł na uldze w składkach ZUS i wystąpić o 5 tys. zł bezzwrotnej pożyczki z urzędu pracy.
Czytaj także:
Tarcza antykryzysowa - poradnik prawny dla firm na czas epidemii koronawirusa